WYSPA BORACAY

wodno-plażowy mango-raj – Filipiny, wyspa Boracay: akt I

Wróciłam. Przepraszam za tę ciszę, nie jest to bynajmniej (kolejna) próba zaniechania tego bloga. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie próżnowałam – zbierałam materiały do kolejnych notek (czytaj: podróżowałam!). Jeden z wyjazdów zaprowadził mnie na filipińską wyspę Bohol. Zanim jednak o niej opowiem, wrócę do mojej inicjacyjnej wizyty w tym kraju – na rajskiej wyspie Boracay.

Wielokrotnie wspominałam, że daleko mi do miłośniczki plażingu. Filipiny, budzące natychmiastowe skojarzenia z piaskiem i wodą, nie plasowały się więc w czołówce miejsc do odwiedzenia. Niemniej jednak przyszedł czas zobaczyć, co kraj ten ma do zaoferowania. Postawiliśmy na Boracay – rekomendacja przyszła od pana z baru sałatkowego SumoSalad, gdzie często jadałam lunch. Jak się okazało, znajdująca się na wyspie White Beach – Biała Plaża, od wielu lat plasuje się w czołówce czytaj dalej..

wodno-plażowy mango-raj – Filipiny, wyspa Boracay: akt II

Wiecie w jaki sposób można dobrze zacząć świętowanie własnych urodzin? Na przykład śniadaniem z dużą dozą mango, zjedzonym w kafejce nieopodal niesamowitej plaży! Moje uzależnienie od tego owocu znacznie nasiliło się na Filipinach. Aby nie przedawkować słońca, zdolnego zamienić naszą jasną skórę w dorodnego pomidoro-buraka, udaliśmy się na północny-wschód wyspy po dawkę adrenaliny. Jak to lubił mawiać mój szkolny kolega „jest ryzyko jest zabawa”. I choć w jego przypadku miało to głównie znaczenie nie zgłaszania nieprzygotowania (tzw. brania kropki) mimo pustki w głowie na lekcjach, gdzie nauczyciel lubił weryfikować naszą wiedzę przy tablicy, to tym bardziej można tę frazę zastosować podczas zjazdu na Boracay Cable Car and Zipline. Nie była to jednak sielankowa tyrolka, gdzie w nosidełku z uprzęży zjeżdża się w pozycji siedzącej. Tutaj, w pozycji czytaj dalej..