HO CHI MINH CITY (SAJGON)

Niezły sajgon! – Wietnam, Ho Chi Minh City (Sajgon), akt I

Ostatni w tym roku długi weekend przypadał na tydzień przed moimi urodzinami. I chociaż okazja wcale nie jest potrzebna, aby udać się w podróż, to przyjemnie jest to sobie połączyć. Wietnam był na tapecie już od jakiegoś czasu, więc wybór miejsca przyszedł szybko.

Dużo nie brakło, a wcale byśmy tam nie dojechały. Zaczęło się już kilka tygodni przed zaplanowaną podróżą, gdy okazało się, że rezerwacja naszych biletów nie jest taka jaka być powinna. Gdy ten błąd został naprawiony i przyszło już do wyjazdu, minuty sprawiły, że wszystkie połączenia udało się zgrać. Jak wiadomo, latanie gdziekolwiek z Singapuru jest drogie, więc warto rozejrzeć się za tańszymi lotami z Malezji. My wybrałyśmy wczesno-poranny lot z Kuala Lumpur. Singapur -> Johor Bahru -> Kuala Lumpur -> Ho Chi Minh City. Nasza podróż zaczęła się o 20.00 dzień wcześniej, kiedy to autobusem Causeway Link, wraz z ogromnym potokiem ludzi, busów, samochodów i motocykli, próbowałyśmy przekroczyć lądową granicę z Malezją. W weekendy przejście graniczne pęka w szwach. Już po malezyjskiej stronie, w Johor Bahru, musiałyśmy jeszcze dotrzeć na dworzec autobusowy w głębi miasta, a tam przesiąść się na autokar do Kuala Lumpur. Koniec końców, nasz autobus z Johor do KL złapałyśmy na 10 minut przed odjazdem (zakładałyśmy że będziemy przynajmniej godzinę przed czasem) i dalej już bez przygód dotarłyśmy na lotnisko i do Wietnamu.

Aby wjechać do Wietnamu, trzeba się czytaj dalej..

Niezły sajgon! – Wietnam, Ho Chi Minh City (Sajgon), akt II

Nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej byłam w teatrze lalek. Nawet jeśli, to jestem pewna, że nie był to teatr lalek wodnych.

Drugie podejście zakończyło się sukcesem i lekko spóźnione zasiadłyśmy na widowni. Zamiast sceny – basen z brązową wodą sięgającą bioder. Po bokach, na podestach, muzycy, ubrani w lokalne stroje, grający na równie lokalnych instrumentach. Językiem przedstawienia był oczywiście wietnamski, więc niewiele zrozumiałam z opowiadanych historyjek, ale wybryki tych lalek na wodzie oraz orientalna muzyka i śpiewy wprowadzały w dobry nastrój. Nadal nie wiem do końca, jak te lalki są sterowane. Wszystkie wyjeżdżały zza zielonej kurtyny. Na koniec wyszli stamtąd operatorzy lalek, w spodniach rybackich po same pachy. Głowy mieli czytaj dalej..