Mimo wczesnej pory buzia sama się uśmiechała na widok kosza wypełniającego się kolorowymi przyborami piknikowymi i pysznym jedzeniem. Piknik! I to nie byle gdzie, a w Blue Mountains (Niebieskich Górach), jakieś 120 kilometrów od Sydney.
Pożyczonym samochodem ruszyłyśmy więc w drogę po niesamowite widoki. Blue Mountains swoją nazwę zawdzięczają ciekawemu zjawisku. Cała okolica gęsto porośnięta jest drzewami eukaliptusa, które wydzielają specyficzny, chyba każdemu znany z zapachu/smaku, olejek. Atmosfera pełna jest drobniutkich, rozproszonych cząsteczek tegoż oleju, które w połączeniu z parą wodną i kurzem rozpraszają promienie światła o krótkiej długości fali, które są głównie w kolorze niebieskim.
W Blue Mountains łatwo można spędzić godziny i dni, dużo jest też historii o ludziach, którzy zapuścili się w głąb i słuch po nich zaginął. Z racji braku czasu zminimalizowałyśmy górskie wędrówki, czyli poszłyśmy trochę na łatwiznę. Scenic World w Blue Mountains oferuje 3 kolejki, którymi z łatwością można dostać się do punktów widokowych. Na głównej stacji można kupić łączony bilet na wszystkie z nich.
Na pierwszy ogień poszła Scenic Skyway, która zabrała nas w pobliże punktu widokowego Echo Point. W czasie krótkiego przejazdu kolejka zatrzymuje się po środku by w spokoju nacieszyć się i zrobić zdjęcia wodospadowi Katoomba. Miejscami podłoga kolejki była przezroczysta, a w większości okien nie było szyb – widok zapierający dech w piersiach. Wraz z pasażerami do wagonika wsiada pracownik parku i ciekawie opowiada o okolicy.
Echo Point swoją popularność zawdzięcza świetnemu widokowi na góry Trzech Sióstr (Three Sisters). Aborygeńska legenda głosi, że są to zaklęte w skały trzy siostry z plemienia Katoomba, które zakochały się w trzech braciach z plemienia Nepean. Niestety zgodnie z lokalny prawem, nie mogli wziąć ślubu, ale nieustraszeni młodzieńcy postanowili obejść je siłą. Przerodziło się to w potężną walkę między plemionami. Życie sióstr było zagrożone, dlatego czarownik zamienił je w skały, by bezpiecznie przetrwały niespokojny czas. Po bitwie miał je odczarować, niestety nie przewidział, że sam w niej zginie. Siostry zostały więc zaklęte na zawsze, bo tylko on mógł odczynić czar.
Wróciłyśmy kolejką na główną stację, by dać porwać się następnej – Scenic Railway będącej repliką Mountain Devil (Górski Diabeł), znajdującej się kiedyś w tym samym miejscu. Co w niej niezwykłego? Przede wszystkim to, że jest najbardziej stromym pociągiem pasażerskim na świecie. Nachylenie o skromnych 52 stopniach zdecydowanie zatrzymuje oddech. Kolejka ma nawet regulowane oparcie, aby dostosować sobie stromość wrażeń. Jazda w dół była super!!
Trasy spacerowe w okolicach kolejki dostosowane są do rodzin z dziećmi, są więc platformy, ułatwienia dla wózków, a nawet antypoślizgowe pokrycia. Zdecydowanie za dużo udogodnień jak na górską wycieczkę, więc po szybkim, 10-minutowym marszu uznałyśmy, że czas wracać. Scenic Cableway, ostatnia z kolejek, wciągnęła nas z powrotem do głównej stacji. Czas jechać na piknik!
Wybrałyśmy odległe o jakieś 3,5km Leura Cascades Picnic Area. Zanim jednak przyszedł czas na posiłek, trzeba w końcu przejść się uczciwie po górach! Zaczynają się tam bowiem krótkie trasy na punkty widokowe Kiah, Bridal Veil i Copeland. Odległości są niewielkie, a widoki niesamowite. Polecam zdecydowanie tym, którzy mają mało czasu, ale chcieliby przejść się górską ścieżką, a nie drewnianą platformą.
Kiszki grały już marsza, a słońce planowało zakończyć wkrótce swe obowiązki na ten dzień. Piknik czas zacząć!
Jeszcze tylko wizyta w pobliskim miasteczku Leura, które było tak sielankowe ze swoimi małymi sklepikami i niską zabudową, że aż trudno uwierzyć, i wracałyśmy do Sydney.
Wizyta w Australii zdecydowanie zaspokajała moje kubki smakowe. Odstawiłyśmy samochód i postanowiłyśmy spędzić wieczór w pobliskim (a jakże – dość hipsterskim!) barze. Serwowali wyśmienite steki, piwo z minibrowarów, a na scenie w kącie śpiewał i grał lokalny artysta. Błogość nie do opisania. Czas jednak na dobre zostawić duże miasto za sobą, o tym jednak w następnym odcinku.