Wojaży koniec. Nie na zawsze oczywiście. Najprawdopodobniej do maja. Trzeba dokończyć to co się zaczęło, a będzie mnie to kosztować jeszcze sporo wieczorów i weekendów, więc raczej na dłuższe wypady nie ma szans. Co nie zmienia faktu, że wracam do dalszej eksploracji Singapuru. Myślę, że to państwo-miasto ma jeszcze sporo do zaoferowania. Często wiąże się to z kosztami, ale skoro mówią, że Polaki to cwaniaki to nie wzięło się to znikąd.
Wracając jeszcze o krok – Sylwester, tak jak wszystkie inne imprezy, nie kręci się wokół alkoholu, a głównie koło jedzenia. Zrobiliśmy więc domówkę couchsurferowską, znajomi, nieznajomi, znajomi znajomych, dużo rozmów, śmiechu i zabawy. A na fajerwerki pojechaliśmy na Marina Bay. Zdjęcia poniżej zrobione są przez Kristinę, ja zawsze jestem zbyt zafascynowana fajerwerkami, żeby je fotografować ;)
Ciekawostka: wiecie, że w Singapurze nie można samemu kupić i odpalać fajerwerków?
Zoo już tu było, ale cały kompleks zwierzęco-poznawczy w Singapurze obejmuje 3 główne miejsca: Singapore Zoo, Jurong Bird Park i Night Safari. Przyszła kolej na drugie z nich.
W drugiej klasie podstawówki moi rodzice kupili papugi. Piękna para nimf, które ochrzciłam, na cześć bohaterów mojego dzieciństwa – Kulfon i Monika. Towarzyszyły nam wiernie wiele lat, zdarzały się nawet ucieczki i powroty. Ich kolory, a także możliwość nauczenia różnych rzeczy zawsze mnie fascynowały, więc myślę że jeszcze kiedyś klatka zawita pod moim dachem. Nie mniej jednak, Jurong Bird Park to nie tylko papuziarnia. W tej notce nie będzie zbyt wiele treści, pod spodem – kolorowe zdjęcia, które mówią za siebie kogo można tam spotkać.
Dodam tylko, że dzięki pracowniczej zniżce kolegi udało nam się tam wejść dużo taniej :)
I podobnie jak w przypadku Zoo, odbywało się Show ze zwierzętami, w którym można było żywo uczestniczyć, a na wyznaczonym tarasie można było ptaszki karmić. Nie wszystkie były w klatkach, czasem wchodziło się na teren ogrodzony zewsząd siatkami i były one na wyciągnięcie ręki. Skusiliśmy się też na lunch z papugami. Nie, nie, nie – jedyne mięso jakie tam podają to drób! Ale jest to bardziej kameralne show, gdzie sprytnie wytresowane papugi obsługują proste narzędzia, wykonują polecenia, powtarzają, śpiewają a nawet malują (no dobra, nie jestem jednak przekonana czy jest to warte aż 20 dolców., bo część tego show można oglądać za darmo w amfiteatrze.). Z resztą, zobaczcie sami: