Singapur na wszelkie sposoby stara się ułatwić życie jego mieszkańców. Jedną z kwestii jest między innymi podróżowanie za granicę. I chociaż, na przykład, na lotnisku ustawione są specjalne bramki, w których mieszkańcy kraju mogą przejść przez odprawę celną skanując paszport i kciuk (a więc bez stania w kolejce do celnika, jak muszą to robić wszyscy pozostali) to ja jednak nie o tym.
Nie trzeba ruszać się poza terytorium kraju, żeby mieć większość godnej obejrzenia fauny flory świata, jak na wyciągnięcie ręki. Zoo, Park Ptaków, ogród botaniczny, niezliczonej ilości parki, to wszystko udało mi się już tu zobaczyć. Przyszła kolej na następne cuda: oranżerie i nocne safari.
Gardens by the Bay już gościły na tym blogu, między innymi z uwagi na futurystyczne SuperTrees – metalowe drzewa, nocą świecące feerią barw. Cały parko-ogród to jednak nie tylko sztuczne drzewa. Teren dookoła podzielony jest na małe pod-ogrody, reprezentujące roślinność różnych krajów azjatyckich. Pomiędzy nimi wyrastają dwie imponujące, biało-szklane kopuły: Flower Dome i Cloud Forest. W środku zaaranżowano warunki do hodowli najróżniejszych kwiatów i drzew sprowadzonych zewsząd.

Singapur, Gardens by the Bay, widok na Flower Dome i Cloud Forest
Zaczęliśmy od drugiej wymienionej powyżej oranżerii. Cloud Forest w swej szklanej bańce skrywa 35 metrową sztuczną górę utkaną najprzeróżniejszymi roślinami tropikalnymi, które w normalnych warunkach rosną na wysokości 1000-3500 m.n.p.m.. Można wspinać się na kolejne „piętra” i z przechadzać tarasami widokowymi. Całość idealnie dopełnia wodospad.

Singapur, Gardens by the Bay, Cloud Forest, wodospad

Singapur, Gardens by the Bay, Cloud Forest, wodospad od środka

Singapur, Gardens by the Bay, Cloud Forest, wodospad

Singapur, Gardens by the Bay, Cloud Forest, fantastyczne, ząbkowane liście

Singapur, Gardens by the Bay, Cloud Forest, totem potem!

Singapur, Gardens by the Bay, Cloud Forest, taras widokowy na wysokości szczytu
Flower Dome poświęcony jest kwiatom. Kiedy zaczęliśmy zwiedzać zapadł już zmrok, a oświetlenie nie było zbyt bogate (może ze względu na rośliny?), dlatego zdjęć też niewiele. Na piętrze dookoła znajdują się tematycznie uporządkowane drzewka z najodleglejszych zakątków świata. Moim faworytem zdecydowanie zostały baobaby i drzewa oliwkowe. Aktualna wystawa poświęcona jest Holandii, a jak Holandia to oczywiście tulipany! Na nas nie zrobiły egzotycznego wrażenia, ale przyjemny zapach dookoła pozwalał się zrelaksować.

Singapur, Gardens by the Bay, reklama wystawy tulipanów we Flower Dome

Singapur, Gardens by the Bay, Flower Dome, Supertrees i Marina Bay Sands Hotel

Singapur, Gardens by the Bay, Supertrees

Singapur, Gardens by the Bay, Flower Dome, wystawa tulipanów

Singapur, Gardens by the Bay, Flower Dome
Gdy słońce chowa się za horyzontem i większość atrakcji powoli zamyka swoje podwoje, do życia budzi się singapurskie Night Safari. Reklamujące się jako pierwszy na świecie park-zoo umożliwiający obserwację nocnego życia zwierząt. Całą przygodę zaczęliśmy w parkowym tramwaju z przewodnikiem, który obwozi po całym terenie i można dowiedzieć się nieco ciekawostek na temat mijanych zwierząt. Dla mnie sam fakt jazdy po ciemku (zwykle świateł jest tylko tyle by umożliwić obserwację zwierząt i są to raczej mleczne, delikatne żarówki) przez dżunglę był niesamowitym przeżyciem. Zwierzęta nie są odgrodzone wysokim murem czy płotem. Większość wygląda jakby mogła swobodnie podejść do wagonika. Po zakończonej przejażdżce udaliśmy się na nocne show ze zwierzętami, gdzie między innymi jedna osoba wybrana z publiczności miała przyjemność stać z ogromnym wężem na szyi, a obsługa.. zgasiła światło na całkiem długą chwilę ;)

Singapur, Night Safari, przytul zwierza
Udaliśmy się jeszcze na pieszą przechadzkę po wyznaczonych szlakach, a że miejscami udało nam się wędrować zupełnie samym to ponownie doceniłam majestat i potęgę dżungli nocą (nawet taka „kontrolowana” robi wrażenie). Niestety co do samych zwierząt, owszem zachwycają, ale widać w ich zachowaniu coś dziwnego. Wiele z nich wydaje się być nad wyraz pobudliwych, nie reagując przy tym na otoczenie. Jestem pewna, że są pod wpływem jakichś środków, które sprawiają, że wiele z nich, co tu dużo mówić, wygląda jak naćpane.
Zdjęć zbyt wiele nie ma, bo ciemność im nie służy, a statywu targać nam się nie chciało.

Singapur, Night Safari, flamingi

Singapur, Night Safari, lwica

Singapur, Night Safari, zdecydowanie chcę mieć takie krzesła!
W nastawionym na coraz to wyższe, lepsze, nowocześniejsze budynki Singapurze, taki kontakt z naturą jest niesamowitą odskocznią. Dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę, jak bardzo miasto męczy.

Singapur, Night Safari, a jak robi słoń?