Chociaż nie widziałam filmu Kac Vegas w Bangkoku to nietrudno mi zgadnąć co było jego tematem przewodnim. Wykreowany na ekranie obraz imprezowej stolicy zdecydowanie można temu miastu przypisać. Nasza weekendowa wyprawa do największego miasta w Tajlandii była jednak, można by rzec, bardziej uduchowiona. Zamieszkałyśmy w hotelu odległym od dzielnicy rozpusty, a niepełne dwa dni, dreptałyśmy do zdarcia nóg między świątyniami a straganami i sklepami, zahaczając o masaż. Jednym z powodów, dla których kraj ten przyciąga masę turystów, zdecydowanie są ceny dóbr i usług. Na każdym kroku można zaopatrzyć się w torebkę prawie-jak-Prada lub dać się połamać tajskim masażem za niewielką ilości bahtów (lokalna waluta). Niektóre podróbki są fascynująco podobne do oryginału! W normalnych sklepach również ceny są bardzo atrakcyjne.
Dreamliner należący do tanich linii lotniczych Scoot wylądował (z nami na pokładzie) na międzynarodowym lotnisku Don Mueang piątkowym wieczorem. Na „dobry wieczór” okazało się, że nasz pokój w hotelu został już przejęty przez kogoś innego.. Po dłuższej dyskusji z recepcjonistą i jego przełożonym, łaskawie zgodziłyśmy się przyjąć w zamian pokój o wyższym standardzie (w cenie normalnego) ;) Szybki rekonesans okolicy ekspresowo nauczył nas dobrze patrzeć pod nogi, zwłaszcza przechodząc koło sterty śmieci – nikt nie chciałby wszak nadepnąć na szczura..
Kierowcy tajskich tuk-tuków (budek na kółkach, takich lokalnych taksówek) niezmordowanie zagadywali nas po drodze, jednak my dzielnie przemierzałyśmy poranne kilometry do pierwszej atrakcji (nie bagatela, prawie 7km!). Zanim jednak dotarłyśmy do pałacu królewskiego, mijałyśmy The Giant Swing (tajski: Sao Chingcha, w dosłownym tłumaczeniu: Ogromna huśtawka), zwaną też Red Gate, czyli czerwona brama. Znajdująca się przed świątynią Wat Suthat XVIII-wieczna konstrukcja religijna, z małymi przerwami, do 1935 roku służyła do tzw. ceremonii huśtania (Swing ceremony).
Podczas obrządku w bramie podwieszana była sporych rozmiarów deska, na której huśtali się mężczyźni, próbując jednocześnie złapać zawieszone na 15-metrowym słupie worki z monetami/złotem. Niektóre źródła podają, że śmiałkowie mieli dokonać przejęcia torby za pomocą zębów – archiwalne zdjęcie z tego wydarzenia można zobaczyć chociażby tutaj. Co złapali – to ich. Ta, jedna z królewskich ceremonii, upamiętniająca historię z hinduskich wierzeń związanych z opieką nad ziemią przez boga Shivę i bóstwo-byt, który przyjął formę węża – Nagę, została zakazana w latach 30-stych XX wieku z uwagi na wielokrotne wypadki śmiertelne wśród śmiałków. Ciekawostka, którą właśnie odkryłam: żeńska forma wężo-bytu Naga nazywa się Nagi lub Nagini – gdzie to drugie, było imieniem węża należącego do Voldemorta w serii o Harrym Potterze :) Niech żyją inspiracje.
Prostą drogą dotarłyśmy nad rzekę Chao Phraya, przy której brzegu znajduje się kompleks pałacu królewskiego – The Grand Palace, gdzie rodzina i rząd królewski urzędował od 1782 do 1925 roku, przeprowadzając się później do innych rezydencji. Pałac pozostaje do dyspozycji na wszystkie oficjalne wydarzenia. Warto przypomnieć, że królestwo Tajlandii, w październiku 2016 w wielkim smutku pożegnało swego króla, który w momencie śmierci był najdłużej panującą głową państwa na świecie (70 lat i 126 dni), kolejną monarchinią, pod względem stażu, jest królowa Elżbieta II z 65 latami władzy na koncie.

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, widok na świątynię Wat Phra Kaew znajdującą się na terenie pałacu
Na terenie kompleksu pałacowego znajduje się świątynia Wat Phra Kaew – Temple of the Emerald Buddha – świątynia Szmaragdowego Buddy, będąca religijno-politycznym symbolem i źródłem ochrony nad tajską społecznością. Figura rzeczonego Szmaragdowego Buddy, znajdująca się w głównym budynku kompleksu świątyni, jest w istocie wykonana z jadeitu (emerald po tajsku znaczy po prostu głęboki zielony kolor, bez wskazania rodzaju kamienia). Każdy obiekt i rzeźba na terenie świątyni pełni istotną rolę popartą religijnym wierzeniem: złote stupy (Chedi), demony strzegące bram wejściowych czy prangi reprezentujące elementy buddyzmu. Interesująca jest też obecność modelu kambodżańskiego Angkor Wat. Jak można się dowiedzieć, umieszczenie go było sposobem pokazania przez ówczesnego króla, tajskich rządów w połowie Kambodży, będącej wasalem Tajlandii.

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, teren świątyni Wat Phra Kaew, Golden Chedi wspierana przez demony

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, teren świątyni Wat Phra Kaew, Prasat Phra Thep Bidon – królewski panteon

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, teren świątyni Wat Phra Kaew, przejście tylko dla mnichów
Zielonego Buddy fotografować nie można, więc dla ciekawych zostawiam tu link do oficjalnego zdjęcia -> o tu. Wszystko ocieka złotem i symboliką. Już kiedyś na fali negatywnych komentarzy o zbędnym wydatku, gdy jakaś katolicka świątynia dodała złoto tu i ówdzie, naszła mnie refleksja, że Ci wszyscy kontestatorzy powinni zobaczyć to szaleństwo odbywające się w buddyzmie.

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, Phra Si Rattana Chedi na terenie świątyni Wat Phra Kaew

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, demon Sahatsadecha strzegący jednej z bram na terenie świątyni Wat Phra Kaew

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, teren świątyni Wat Phra Kaew, Golden Chedi wspierana przez demony, w tle biało-niebieskawy prang

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, teren świątyni Wat Phra Kaew, Prasat Phra Thep Bidon – królewski panteon
Spora część pałacu królewskiego nie jest dostępna dla zwiedzających, w tej otwartej podziwiać można bogate zdobnictwo budynków, a także galerie i muzea. Mnie osobiście bardzo przypadło do gustu Queen Sirikit Museum of Textiles (Muzeum tkanin królowej Sirikit), gdzie zobaczyć można królewskie stroje, narodowe tajskie suknie oraz lokalne wzornictwo. Jest nawet osobna sala, w której znajdują się stoliki z pieczątkami i opisami tradycyjnych wzorów – raj dla maniaka papierowego rękodzieła, takiego jak ja – chyba nie muszę dodawać, że mam kartki z odciskami wszystkich pieczątek? :) Bilety do muzeów i galerii, a także świątyni na terenie pałacu były wliczone w cenę biletu głównego do kompleksu pałacowego (500 bahtów dla nie-Tajów, niecałe 58zł, ~20SGD).

Tajlandia, Bangkok, Grand Palace – Pałac królewski, kompleks Phra Thinang Chakri Maha Prasat do przyjmowania królewskich gości
Z pałacu swoje kroki skierowałyśmy do znajdującej się po sąsiedzku świątyni Wat Pho – Temple of the Reclining Buddha – Świątynia Spoczywającego/Odpoczywającego (Leżącego) Buddy, której głównym centrum zainteresowania jest, jak nie trudno się domyślić, ogromna, złota figura leżącego Buddy.
Będąc jedną z najstarszych świątyń w Bangkoku (jej początki datuje się na XVII wiek) mnie urzekła zdecydowanie czym innym.

Tajlandia, Bangkok, świątynia Wat Pho, Phra Chedi Rai, stupy w których znajdują się prochy zmarłych z rodziny królewskiej

Tajlandia, Bangkok, świątynia Wat Pho, Phra Maha Chedi Si Rajakarn – stupy dedykowane pierwszym czterem królom z dynastii Chakri

Tajlandia, Bangkok, świątynia Wat Pho, Phra Maha Chedi Si Rajakarn – stupy dedykowane pierwszym czterem królom z dynastii Chakri
Nie ma tu aż tyle złota!! Bynajmniej nie na zewnątrz.. Są za to piękne, bogato zdobione, kolorowe stupy i malownicze bramy. Zdecydowanie jest to miejsce, którego w Bangkoku nie można pominąć, zwłaszcza przy cenie biletu 100 bahtów (~11,50zł, 4$SGD).
Dzień powoli chylił się ku zachodowi, ale my wpompowałyśmy resztki sił w zmęczone już nogi oraz rozgrzane tajskim upałem głowy i udałyśmy się na pobliską przystań, gdzie za 3 bahty (35 groszy! 10 centów singapurskich!) można przeprawić się leciwą łupinką z silnikiem (zwaną łódką) na drugi brzeg, tuż pod samo wejście, ostatniej już na naszej liście, świątyni Wat Arun – Świątyni Świtu (Temple of Dawn). O niej jednak, jak i pozostałych smaczkach z miasta Bangkok w następnym odcinku, stay tuned!
One comment