Mimo bzyczących komarów, próbujących przebić się przez emitowany przez nas zapach repelentu, noc w głębokiej ciemności i ciszy filipińskiej wioski, przyczyniła się do bardzo efektywnego snu. Budzik dzwoniący nad ranem został przywitany nad wyraz spokojnie – czas na główną atrakcję wyspy Bohol – Czekoladowe Wzgórza! Zamówiony przez obsługę tuk tuk już na nas czekał.
Chocolate Hills, jak już napomknęłam w poprzednim wpisie tutaj, to niewysokie formacje geologiczne, które swoją nazwę zawdzięczają nie drzewom kakaowca, a trawie, która brązowieje na ich powierzchni podczas pory suchej, nadając brązowawy kolor. Pokrywają spory obszar w centralnej części wyspy. Za 50 PHP (~1.3 SGD; ~3,7 PLN) wchodzimy taras widokowy i cieszymy wzrok i duszę promieniami budzącego się nad pagórkami słońca, wyśmiewając okrutnie „gwiazdy” Instagrama, które swoimi wygibasami na barierce pretendowały do nagrody Darwina.
Ogarnęła nas jeszcze większa zaduma i zachwyt, gdy pola i łąki pomiędzy wzgórzami, spowiły się mgłą – aż żal było wracać! Kierowca tuk tuka za podróż w dwie strony skasował nas 350 PHP (~9.2 SGD; ~25,5 PLN).
Czas jednak na śniadanie, a zasilone solidną porcją corned beef (peklowana wołowina z cebulką po filipińsku) czekałyśmy na naszego zaprzyjaźnionego kierowcę. Zanim udamy się w drogę powrotną do Singapuru – odwiedzimy jeszcze tarsiery – malutkie ssaki o średnio przyjemnej, polskiej nazwie: wyraki filipińskie. Najbardziej znane są ze swoich ogromnych oczu oraz skłonności depresyjnych w niewoli – przetrzymywane w ciężkich warunkach wyraki popełniają samobójstwo. Niestety masowo łapane są przez kłusowników i wystawiane w mini-zoo, by ściągać pieniądze z nieświadomych turystów, a gdy jedno zwierzątko postanowi zakończyć swój żywot – właściciele tych pseudo-hodowli idą do dżungli po kolejne.

Filipiny, wyspa Bohol, Corella, Philllipine Tarsier and Wildlife Sanctuary (Sanktuarium Wyraków Filipińskich i Dzikich Zwierząt), no cześć!
Podobnie jak z orangutanami na Borneo, chciałyśmy mieć pewność, że odwiedzamy miejsce, które postępuje ze zwierzętami etycznie i skupia swoje wysiłki na przywróceniu ich do środowiska naturalnego. Po przekopaniu internetu, jedynym uczciwym miejscem na Boholu okazało się Philllipine Tarsier and Wildlife Sanctuary, Corella. Mała salka wprowadza nas w historię i charakterystykę wyraków, a także problemy z którymi mierzą się, by przetrwać. Następnie można odbyć krótki spacer z przewodnikiem, który pomaga nam wypatrzeć zwierzątka na drzewach, napominając o zachowanie ciszy i wyłączenie lamp błyskowych. Tarsiery nie są sadzane na gałązkach, by pięknie prezentować się do zdjęć, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zaprezentują nam się w całości. Mi to nie przeszkadza – wolę mieć świadomość, że moja chęć zobaczenia ich na żywo, zostawia najmniejszy z możliwych odcisk na ich życiu.

Filipiny, wyspa Bohol, Corella, Philllipine Tarsier and Wildlife Sanctuary (Sanktuarium Wyraków Filipińskich i Dzikich Zwierząt), ciekawostki o wyrakach

Filipiny, wyspa Bohol, Corella, Philllipine Tarsier and Wildlife Sanctuary (Sanktuarium Wyraków Filipińskich i Dzikich Zwierząt), ciekawostki o wyrakach

Filipiny, wyspa Bohol, Corella, Philllipine Tarsier and Wildlife Sanctuary (Sanktuarium Wyraków Filipińskich i Dzikich Zwierząt), daj spać!

Filipiny, wyspa Bohol, Corella, Philllipine Tarsier and Wildlife Sanctuary (Sanktuarium Wyraków Filipińskich i Dzikich Zwierząt), ogromne oczy wyraka filipińskiego
Filipińskie korki dały nam się we znaki ponownie i na prom zdążyłyśmy dzięki nieznanym mocom kierowcy, który dzwonił w naszym imieniu na przystań i zorganizował wszystko tak, byśmy mimo spóźnienia wsiadły na pokład. Jimmy zdecydowanie zasłużył na napiwek, ponad te 2000 PHP (~53 SGD; ~146 PLN), które zapłaciłyśmy za przejazdy.
Bohol żegnałyśmy z górnego pokładu, żałując, że tak niewiele udało nam się zobaczyć. Jeszcze tylko Uber na lotnisko w Cebu (niecałe pół godzinki, 217 PHP (~5.7 SGD; ~15,8 PLN) i koniec maratonu wycieczek.
Chętnie wrócę tam ponownie, odpowiednio wcześniej robiąc jednak dokładniejsze rozeznanie w sytuacji na wyspie. Dopiero na 2 dni przed wyjazdem (27 kwietnia 2017), odkryłyśmy, że 2 tygodnie wcześniej (12 kwietnia 2017) 11 terrorystów islamskich z filipińskiego ugrupowania Abu Sayyaf (Abu Sajjafa) zaatakowało Bohol. Kilkoro z nich zginęło z rąk wojska i policji tego samego dnia, włączając lidera ugrupowania, większość pozostałych została unieszkodliwiona 22 kwietnia, a porządek na wyspie został przywrócony. W miejscach, które odwiedziłyśmy, nie dało się poznać, że ten epizod wstrząsnął wyspą – jest w sumie całkiem spora, a terroryści upodobali sobie głównie jeden rejon. Przed wyjazdem wahałam się, czy powinnyśmy jechać, ale wszystko wskazywało na to, że jest już spokojnie. I tak było :)