Kambodża

Happy Merry Christmas – Kambodża, akt II: Siem Reap

Jak już wspomniałam wcześniej, podróż autobusem z Phnom Penh do Siem Reap należała do tych niezapomnianych, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Zależało nam by pokonać trasę jak najszybciej. Dzięki fatalnym drogom, przewodniki deklarują że te 320 km da się pokonać w zawrotne 6 h.. Dlaczego nam zajęło to prawie 8h? Ponieważ nie wiedziałyśmy, że autobus nie jeździ „od-do” ustaloną trasą. Wszystko zależy od lokalnych pasażerów, jeśli zażyczą sobie dojechać do wioski gdzieś obok głównej trasy, to właśnie tamtędy autobus pojedzie. Po drodze zatrzyma się też wiele razy, by zgarnąć kolejnych pasażerów, gdy tylko machną ręką. Klimatyzacja w autobusie oczywiście dawała jak szalona, a sam pojazd z resztą czasy świetności miał już dawno za sobą. Wrażenia z trasy? Jeszcze większy drogowy dramat niż w stolicy – samowolka przy większych prędkościach. Widoki za oknem, to jedna wioska za drugą, ogromna ilość ludzi pracująca w polu, przydrożne sklepiki/stoiska, czasem domki na palach i świątynie – całkiem niezły rzut okiem na życie po za miastem.

Kambodża, Siem Reap, przydrożna stacja paliw

Kambodża, Siem Reap, przydrożna stacja paliw

Gdy udało nam się dotrzeć do hotelu w Siem Reap, została tylko godzina do zachodu słońca. Postanowiłyśmy wykorzystać te ostatnie promienie i mimo wszystko podjechać do świątyń Angor Wat – głównego celu wyprawy w tę okolicę. Niestety, gdy tylko dotarłyśmy, ochrona wypraszała już turystów. Udało nam się chwilę jeszcze pokręcić po okolicy i już tuk tuk zabierał nas z powrotem. Jedno było pewne – wracamy rano eksplorować ten teren!

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, podejście pierwsze

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, podejście pierwsze

W mieście, które przypomina trochę współczesne Zakopane (wszystko zrobione dla i pod turystów), nie ma prawdziwej Kambodży. Jest to, czego zdaje się oczekiwać turysta – bazary z suvenirami, „salony” masażu (masaż stop za dolara!), bary, kluby i jadłodajnie. Pomimo tysięcy i milionów zostawianych tu rocznie przez turystów, region jest wciąż deklarowany jako jeden z najbiedniejszych w kraju. Pytanie do czyjej kieszeni idą te pieniądze, pozostaje bez odpowiedzi. W poleconej przez znajomą knajpce „Red Piano” spróbowałyśmy drinka Tomb Raider, podobno zaprojektowanego przez samą Angeline Jolie, w torbie wylądowały pierwsze pamiątki i dzień dobiegł końca.

Kambodża, Siem Reap, night market

Kambodża, Siem Reap, night market

Kambodża, Siem Reap, Pub Street

Kambodża, Siem Reap, Pub Street

Kambodża, Siem Reap, drink Tomb Raider

Kambodża, Siem Reap, drink Tomb Raider

Poranek, wczesna pobudka (no prawie ;) ), wypożyczalnia rowerów i już przenosiłyśmy się w czasie o 9-10 wieków do tyłu. Angkor to olbrzymi kompleks łączący mniejsze kompleksy składające się z budowli miejskich, świątyń, obszarów leśnych i wodnych, który funkcjonował w czasach królestwa Khmerów ok. XI – do początków XII wieku. Opuszczony i zapomniany, niszczał przez prawie 800 lat, a to co zostało, zapiera dech w piersiach współcześnie. To nie tylko kunszt budowniczych tamtych czasów, ale także świetny obraz natury walczącej o „swoje” tereny, zajęte przez człowieka.
Kambodża, Siem Reap, rowerem przez Angkor Wat

Kambodża, Siem Reap, rowerem przez Angkor Wat

Jako środek transportu postawiłyśmy na rowery. Pieszo jest zdecydowanie daleko. Aby odwiedzić jak najwięcej pedałowałyśmy w sumie prawie 30 km. Tuk-tuk jest może i wygodny, ale zdecydowanie wolę sama ustalać sobie trasę wycieczki, patrzeć co jest za rogiem i dać się ponieść nogom. Tuk tukarze mają z resztą zaprogramowane trasy, zawsze jeżdżą od pierwszego kompleksu do następnego. Rano w tych najbliższych miastu, ilość ludzi na metr kwadratowy przewyższa zdrowy rozsądek. My sprytne, pedałowałyśmy ile się da, by zacząć od jak najdalszej części. Przez cały dzień zwiedziłyśmy 3 z 4 głównych kompleksów położonych najbliżej Siem Reap. Dalsze są oddalone o przynajmniej 30 km od miasta. Czwarty kompleks był w zasięgu naszych nóg i czasu, ale co za dużo to nie zdrowo, nie chciałyśmy skończyć z zakwasami.

Zaczęłyśmy od najdalszego Preah Khan, ku uciesze obserwując już po drodze, że liczba busów, busików i tuk-tuków zmniejsza się z każdym kolejnym kilometrem. W Preah Khan, mieście będącym w tamtych czasach ośrodkiem naukowym i medycznym, najbardziej było widać, jak natura dopomina się o swoje. Gdzie jeszcze X wieków temu stały majestatyczne budowle i domy mieszkalne, dziś zostały ruiny w objęciach korzeni, konarów i narośli. Widok jest niesamowity. Szczególnie dla tych, którzy tak jak ja, kilkanaście lat wstecz spędzali długie godziny grając w Tomb Raider.
Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan, prawie jak Lara Croft

Kambodża, Siem Reap, ruiny w Preah Khan, prawie jak Lara Croft

Kolejny kompleks to Angkor Thom, niegdyś największe miasto i stolica Angkoru, otoczone murami tworzącymi idealny kwadrat. Podobnie jak do innych kompleksów, monumentalnej bramy wjazdowej strzegą „boscy strażnicy”.
Kambodża, Siem Reap, brama wjazdowa do Angkor Thom

Kambodża, Siem Reap, brama wjazdowa do Angkor Thom

Kambodża, Siem Reap, boscy strażnicy, wjazd od strony Angkor War

Kambodża, Siem Reap, boscy strażnicy, wjazd od strony Angkor War

W obrębie kompleksu znajduje się wiele budowli, losowo udało nam się zobaczyć Terrace of Elephants (taras słoni), dawny plac przeznaczony do parad i ceremonii, otoczony murem z niezliczoną ilością rzeźb słoni.
Kambodża, Siem Reap, taras słoni

Kambodża, Siem Reap, taras słoni

Kambodża, Siem Reap, rzeźby wzdłuż tarasu słoni

Kambodża, Siem Reap, rzeźby wzdłuż tarasu słoni

Następnie świątynia Baphoun, częściowo zniszczona, ponieważ inżynieria dawnych Khmerów nie podołała wymaganiom architektonicznym – pod ciężarem galerii i wież świątynia zaczęła się zapadać. Obecnie jest zabezpieczona (tak przynajmniej wygląda) i można wdrapać się na górę, podziwiając widok na Angkor Thom. Jedna ze ścian została także wykończona w niesamowity sposób. Tutaj, podobnie jak we wszystkich buddyjskich świątyniach, trzeba pamiętać o spodniach/spódnicy zakrywającej kolana i koszulce posiadającej chociaż krótkie rękawki. Inaczej nie wolno będzie wejść na teren świątyni.

Kambodża, Siem Reap, Baphoun

Kambodża, Siem Reap, Baphoun

Kambodża, Siem Reap, mnisi na szczycie świątyni Baphoun

Kambodża, Siem Reap, mnisi na szczycie świątyni Baphoun

Kambodża, Siem Reap, świątynia Baphoun - i gdzie Cię nogi poniosą!

Kambodża, Siem Reap, świątynia Baphoun – i gdzie Cię nogi poniosą!

Kambodża, Siem Reap, co widać na obrazku? (oprócz tego, że ścianę)

Kambodża, Siem Reap, co widać na obrazku? (oprócz tego, że ścianę)

Ostatnim odwiedzonym przez nas miejscem w „mieście” Angkor Thom był Bayon, zostawiony trochę na deser. Niesamowita i fascynująca świątynia (oczywiście w stanie rozkładu), w której zewsząd patrzy na człowieka budda. 216 kamiennych twarzy od których emanuje spokój i tajemnica. Budda na 4 strony świata. Fajnie tak sobie pomyśleć, że te wszystkie figury były świadkami tego, co działo się tysiąc lat temu.
Kambodża, Siem Reap, Bayon, spokój i cisza

Kambodża, Siem Reap, Bayon, spokój i cisza

Kambodża, Siem Reap, Bayon, Budda na 4 strony świata

Kambodża, Siem Reap, Bayon, Budda na 4 strony świata

Kambodża, Siem Reap, Bayon, Budda, wszędzie Budda

Kambodża, Siem Reap, Bayon, Budda, wszędzie Budda

I na koniec Angkor Wat. Świątynia znajdująca się najbliżej miasta, którą widziałyśmy już częściowo dzień wcześniej. Znów zatłoczona. Nie wchodziłyśmy więc do środka, ale obeszłyśmy dookoła. Większość krótkich wycieczek dla turystów przyjeżdża właśnie tutaj. Szczerze? Dla mnie nie jest warta więcej uwagi, niż Bayon czy Preah Khan. Owszem, jest charakterystyczna i majestatyczna, ale ja wolę to co dzikie i trochę nieokiełznane, jak w innych kompleksach.
Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, podejście drugie - w tył zwrot!

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, podejście drugie – w tył zwrot!

Wschód słońca nad Angor Wat, czyli nasze trzecie podejście, aby zwiedzić pierwszy z kompleksów, w mniej zatłoczonej atmosferze. Już po drodze tuk tukiem, pozbawiłam się złudzeń, że będzie luźniej. 
Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, czekając na wschód słońca

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, czekając na wschód słońca

Tu znów triumfy święcił spryt. Gdy całe to towarzystwo czekało, aż słońce pojawi się nad wieżami, my udałyśmy się do środka, gdzie jeszcze praktycznie nikogo nie było, ale zrobiło się na tyle jasno, że człowiek nie potykał się o własne nogi. A wschód słońca, który tego dnia nie był zbyt imponujący, obejrzałyśmy u podnóża wież – podobał mi się bardziej niż to, co oferowało stanie w tłumie przed budowlą.
Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, podejście trzecie - sukces!

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, podejście trzecie – sukces!

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, pamiętam to miejsce z gry!

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, pamiętam to miejsce z gry!

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat w pełnej krasie

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat w pełnej krasie

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, tuk tuk

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, tuk tuk

W drodze do Kambodży zabrałyśmy małą siatkę słodyczy, które zostały po firmowej imprezie w pracy. Woziłyśmy ją cały czas z sobą, z zamysłem podzielenia się z kambodżańskimi dziećmi. I choć część zapasów zjadły te polskie dzieci, to udało nam się uszczęśliwić kilka maluchów, które przyszły z wszechobecną mantrą „łandola” (one dolar). Zdaje się, że ten jeden dolar o który prosiły, nie wywołałby uśmiechu na ich twarzy tak, jak mogły to zrobić lizaki.
Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, :)

Kambodża, Siem Reap, Angkor Wat, :)

Niestety, ta sympatyczna grupka to nie jedyny taki przypadek dzieci wałęsających się z prośbą o pieniądze.. Ostatecznie, to co zostało w siatce ze słodyczami, podarowałyśmy wieczorem innym maluchom, które szukały skarbów w koszach na śmieci niedaleko naszego hotelu. Nie wyglądało, aby była to dla nich część zabawy. Oczywiście, że słodycze nie ratują ich z problemów, z którymi oni i wiele osób w ich kraju boryka się na co dzień, ale lizak czy cukierek daje prostą i czystą radość z małych rzeczy, która zanika w dzisiejszym świecie goniącym za pieniądzem.
 
Nasz minivan w drogę powrotną do stolicy okazał się tańszy i szybszy, niż ten przeklęty autobus wcześniej. Dla własnego spokoju ducha przez większą część tych niecałych 6h jechałam z zamkniętymi oczami.

 
I jak to zwykle bywa tuż przed powrotem – obiad i jazda na lotnisko, która tym razem ciągnęła się w nieskończoność, ze względu na uliczne protesty, które musieliśmy kilkukrotnie omijać. Po drodze do naszego tuk-tuka zgodziłyśmy się przygarnąć też lokalną kobietę, którą syn wiózł na skuterze w tą samą stronę – łamanym angielskim opowiedziała nam, że w Kambodży wciąż źle się dzieje i ludzie muszą walczyć o przetrwanie. 
 
Lotnisko małe, ale całkiem przyzwoite, spokojny lot i powrót do rzeczywistości, który był już jakby nie patrzeć, prawie 2 miesiące temu. W międzyczasie zdążyłam wyskoczyć na chwilę do Polski, odczuć na własnej skórze -11 stopni, przy których miałam wrażenie, że zamarza mi mózg, odwiedzić mnóstwo miejsc i spotkać wielu ludzi, za którymi już na powrót tęsknię. Dzięki, że wciąż o mnie pamiętacie :) Tobie dziękuję przede wszystkim :*
 
Lubię planować, lubię wiedzieć co się wydarzy i móc to kształtować, a że już powstał zarys na najbliższe miesiące to czas odkurzyć świnkę-skarbonkę i ahoj przygodo, będą nowe treści na bloga! Ale póki co praca, praca i praca, bo prosiak z dziurą na plecach sam się nie napełnia. Wszystkiego Najlepszego z okazji Roku Konia! :)

Happy Merry Christmas – Kambodża, akt I: Phnom Penh

Święta w tym roku znów przyszło mi spędzić inaczej. Kambodża była wyborem dosyć przypadkowym, jednak trafionym, jak się okazało. Wybrałyśmy się na 5 dni, trafiając całkiem przyzwoity cenowo lot z Singapuru do Phnom Penh – stolicy Kambodży. Pierwsze dwa dni i ostatnie godziny przed powrotem spędziłyśmy właśnie tam. Doleciałyśmy wieczorem w Wigilię, ale o świętach przypominały nam tylko pojedyncze ozdoby, rozwieszone na ulicach z myślą o turystach. Temperatura 25+ stopni też nie przywodziła na myśl skojarzeń z typowym Bożym Narodzeniem. Pierwsze wrażenie całkiem pozytywne, hotel czysty, a ulice widziane z taksówki przypominały trochę Indonezję albo Tajlandię. Następnego dnia rano, gdy wszystko oświetliły promienie słoneczne, przywitał nas prawdziwy obraz Kambodży – dosyć biednego i niezbyt rozwiniętego gospodarczo kraju. I chociaż stolica ta ma jedną dzielnicę, gdzie zaczynają rosnąć budynki ze szkła i stali, to w pozostałych dominują sklecone z byle czego budki, rozpadające się budynki i uliczne stragany. W Kambodży obowiązują dwie waluty – dolar amerykański i riel kambodżański. Ulice w większości zamiast nazw posiadają numery, tylko główne ulice posiadają imię.

Kambodża, Phnom Penh, sklep z ryżem

Kambodża, Phnom Penh, sklep z ryżem

Kambodża, Phnom Penh, sklep z materacami i sofami

Kambodża, Phnom Penh, sklep z materacami i sofami

Kambodża, Phnom Penh, lumpeks - wersja kambodżańska

Kambodża, Phnom Penh, lumpeks – wersja kambodżańska

Kambodża, Phnom Penh, lód do Twojego wieczornego drinka już jedzie!

Kambodża, Phnom Penh, lód do Twojego wieczornego drinka już jedzie!

Kambodża, Phnom Penh, mięsko, świeżo suszone

Kambodża, Phnom Penh, mięsko, świeżo suszone

Ludzie w większości życzliwi, chociaż znajdzie się sporo takich, którzy próbują wydoić turystę. Przyjezdni są ciągle nagabywani przez kierowców tuk tuków – budek na kółkach ciągniętych przez motor – jedna z najtańszych opcji przemieszczania się po mieście. Ulice zdominowane są przez wszelkiego rodzaju motory, motorynki, skutery i tuk tuki właśnie, znacznie przewyższające liczbę samochodów. Ruch pieszy praktycznie nie istnieje, chodniki (jeśli już są) służą jako parking, wystawa sklepu, tudzież miejsce pod budkę z ulicznymi przekąskami. Odganiając kilku natarczywych tuk tukarzy dotarłyśmy do pierwszej główniejszej ulicy, a mapa wskazała, że musimy przejść na drugą stronę. Sygnalizacji świetlnej brak, podobnie jak znaków drogowych czy przejść dla pieszych. Z resztą nawet jeśli są to nikt nie zwraca uwagi. Khmerowie (etniczni mieszkańcy Kambodży) wyznają na drodze jedną zasadę – brak zasad. W porównaniu do Kambodży, Indonezyjczycy, opisywani przy okazji notki o wulkanach, przestrzegają zasad ruchu drogowego. Próbowałyśmy w 3 miejscach, w końcu się udało. Nie ma innej drogi, trzeba lawirować między pojazdami i mieć nadzieję że nikt Cię nie zahaczy.

Kambodża, Phnom Penh, korki..

Kambodża, Phnom Penh, korki..

Kambodża, Phnom Penh, "Ja nie zmieszczę?!", odsłona pierwsza

Kambodża, Phnom Penh, „Ja nie zmieszczę?!”, odsłona pierwsza

Kambodża, Phnom Penh, "Ja nie zmieszczę?!", odsłona druga

Kambodża, Phnom Penh, „Ja nie zmieszczę?!”, odsłona druga

Kambodża, Phnom Penh, "Ja nie zmieszczę?!", odsłona trzecia

Kambodża, Phnom Penh, „Ja nie zmieszczę?!”, odsłona trzecia

Kambodża, Phnom Penh, centrum miasta

Kambodża, Phnom Penh, centrum miasta

Kambodża, Phnom Penh, stragan z owocami

Kambodża, Phnom Penh, stragan z owocami

Kambodża, Phnom Penh, kuchnia polowa, wersja kambodżańska

Kambodża, Phnom Penh, kuchnia polowa, wersja kambodżańska

Kambodża, Phnom Penh, lokalny przysmak - muszle pieczone z przyprawami

Kambodża, Phnom Penh, lokalny przysmak – muszle pieczone z przyprawami

Dzień spędziłyśmy głównie na odwiedzaniu miejsc poświęconych czasom Czerwonych Khmerów, kambodżańskiego komunizmu połączonego z nacjonalizmem, który w ciągu 4 lat pozbawił życia co 4 osobę w kraju. Jeszcze straszniejsze wydaje się to, gdy spojrzeć na daty – masakra zakończyła się w 1979 roku, na 10 lat przed moim urodzeniem.. Nie sposób uniknąć porównań z bliższym nam Oświęcimiem i wydarzeniami w Katyniu. W Kambodży dramatu dodaje fakt, że rodacy zabijali rodaków. W 3 dni po rozpoczęciu rewolucji Czerwoni Khmerzy, którzy, o ironio, zmienili nazwę kraju na Demokratyczna Kampucza, wygonili z miast wszystkich ludzi. Wysiedlili ich na wieś i kazali pracować przy uprawie ryżu po 12 i więcej godzin dziennie. Racje żywnościowe wynosiły 3 łyżki kleiku ryżowego, w którym ziarna ryżu można było policzyć, serwowane 2 razy dziennie. Zamknięto wszystkie szkoły, transport publiczny, zlikwidowano pieniądze, nie wolno było wyjechać po za granicę kraju ani okazywać uczuć. Jeśli nie ginęli w więzieniach z rąk rewolucjonistów, to głód wykończył wiele istnień. Tuol Sleng, nazywane Więzieniem Bezpieczeństwa S-21, to obecnie Muzeum Ludobójstwa. W czasach reżimu lokalną szkołę zamieniono na przerażające więzienie, z którego nikt nie uciekł, a przeżyło jedynie 7 osób (dalsze 4 osoby, które również przeżyły, pełniły w więzieniu funkcje malarzy i mechaników). Klasy szkolne przerobiono na cele więzienne, przyrządy gimnastyczne na narzędzia tortur. Każdy osadzony był najczęściej oskarżony o zachowania przeciw rewolucji, a także szpiegostwo jako członek CIA lub KGB. To oficjalny status. Mordowano pod byle pretekstem inteligencję i całe rodziny, głównie członków rewolucji, oskarżonych o zdradę. W zamyśle lud mieli stanowić tylko prości i niewyedukowani ludzie, którymi łatwiej będzie sterować.
Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, zasady obowiązujące w więzieniu

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, zasady obowiązujące w więzieniu

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, "luksusowa" cela dla więźniów z wyższych stołków

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, „luksusowa” cela dla więźniów z wyższych stołków

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, budynek A, klasy szkolne przerobione na cele więzienne

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, budynek A, klasy szkolne przerobione na cele więzienne

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, budynek C, cele dla zwykłych więźniów

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, budynek C, cele dla zwykłych więźniów

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, cela przeciętnego więźnia

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, cela przeciętnego więźnia

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, klasa szkolna przerobiona na cele więzienne

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, klasa szkolna przerobiona na cele więzienne

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, siedmiu ocalonych więźnió

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, siedmiu ocalonych więźnió

Reżim oficjalnie upadł w 1979 roku po najeździe sił wietnamskich, ale komunistyczna partyzantka siała spustoszenie do 1998(!) roku. Jeszcze przez długie lata po oficjalnym upadku przywódcy reżimu reprezentowali kraj na arenie międzynarodowej. Wielu z nich zmarło śmiercią naturalną, zanim zostali osadzeni. Dopiero w 2007 roku zatrzymano żyjących przywódców, obecnie 65+ latków i odsiadują karę w więzieniach.

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, portret jednego z przywódców reżimu

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, portret jednego z przywódców reżimu

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, narzędzie tortur

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, narzędzie tortur

Z muzeum udałyśmy się na północ od Phnom Penh – na Killing Fields, które jak sama nazwa wskazuje, służy jako miejsce masowej zagłady. Nie było tam już więzienia. Ktokolwiek tam dotarł  nigdy nie wrócił. Ofiary, które podpisały już obciążające siebie zeznania, zabijano tylko w nocy, zagłuszając ich krzyki nagraniami partyjnych przemówień. Z racji oszczędności, nie marnowano kul, ale używano młotków, łopat, czy innych narzędzi będących pod ręką. Tuż za płotem toczyło się normalne życie mieszkańców wioski.
Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, doły, w których znajdowały się masowe groby

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, doły, w których znajdowały się masowe groby

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, drzewo, o które zabijano dzieci

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, drzewo, o które zabijano dzieci

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, po ulewnych deszczach ziemia wciąż ujawnia szczątki pomordowanych

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, po ulewnych deszczach ziemia wciąż ujawnia szczątki pomordowanych

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, stupa (buddyjska budowla sakralna), w której złożono szczątki pomordowanych

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, stupa (buddyjska budowla sakralna), w której złożono szczątki pomordowanych

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, czaszki wypełniają wiele pięter stupy

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, czaszki wypełniają wiele pięter stupy

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, a tuż za płotem ludzie uprawiają ryż

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, a tuż za płotem ludzie uprawiają ryż

Następny dzień zaczęłyśmy od wzgórza, które wg legendy zostało usypane, aby wznieść na nim świątynię Wat Phnom, stanowiącą dom dla figurek Buddy, które Lady Penh znalazła w rzece. Phnom, w języku khmerskim oznacza wzgórze, a razem z nazwiskiem owej kobiety, dało początek nazwie obecnej stolicy.
Kambodża, Phnom Penh, świątynia Wat Phnom

Kambodża, Phnom Penh, świątynia Wat Phnom

Kolejnym punktem był brzeg rzeki i ulokowane tam siedziby firm transportowych – następnego dnia rano, chciałyśmy udać się do Siem Reap. Zanim jednak nasz wybór, z pomocą uczynnego pana tuk tukarza, padł na ten nieszczęsny autobus, o którym mowa będzie później, wpadłyśmy na wesele. Wg przewodników jest to nawet pożądane w niektórych kręgach, aby biały człowiek pojawił się na weselu. Ma to zwiastować nadchodzące szczęście. W każdym razie, para młoda na najszczęśliwszych nie wyglądała, więc nie wiem czy nasza obecność mogła pomóc.

Kambodża, Phnom Penh, kapela weselna

Kambodża, Phnom Penh, kapela weselna

Kambodża, Phnom Penh, "szczęśliwi" nowożeńcy podczas rytuału

Kambodża, Phnom Penh, „szczęśliwi” nowożeńcy podczas rytuału

Popołudnie zaplanowałyśmy na zwiedzanie terenów Pałacu Królewskiego (Kambodża jest obecnie królestwem), ociekającego złotem i przepychem. Odwiedziny u króla możliwe są tylko w wybranych godzinach, brama wejściowa nie jest jakoś szczególnie oznaczona, ale udało nam się ogarnąć. Większość miejsc jest niedostępna dla zwiedzających. W środku znajduje się też słynna Silver Pagoda, ale jakoś nie udało nam się jej zlokalizować.
Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, brama

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, brama

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, widok z sali tronowej

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, widok z sali tronowej

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, Budda na 4 strony świata

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, Budda na 4 strony świata

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, malowidło ciągnące się wzdłuż murów pałacu

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, malowidło ciągnące się wzdłuż murów pałacu

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, jedna z wielu stup

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, jedna z wielu stup

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, dość osobliwa kaplica

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, dość osobliwa kaplica

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, modlitwy wypisane na liściach

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, modlitwy wypisane na liściach

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, a tak się wsiada na słonia!

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, a tak się wsiada na słonia!

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, z mnichami

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, z mnichami

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, manufaktura

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, manufaktura

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, prawdziwy hand-made

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, prawdziwy hand-made

Zanim udałyśmy się do hotelu znalazł się czas na jedzenie! Poniżej amok, jedna z najbardziej znanych kambodżańskich potraw, rodzaj rybnego curry z sosem kokosowym, zapiekanego w liściu bananowca, o mniom mniom mniom.
Kambodża, Phnom Penh, amok

Kambodża, Phnom Penh, amok

Kambodża, Phnom Penh, świeży kokos

Kambodża, Phnom Penh, świeży kokos

Spacerkiem w drodze powrotnej zahaczyłyśmy o pomnik niepodległości..
Kambodża, Phnom Penh, pomnik Niepodległości

Kambodża, Phnom Penh, pomnik Niepodległości

Kambodża, Phnom Penh, pomnik Niepodległości

Kambodża, Phnom Penh, pomnik Niepodległości

.. oraz statuę wspomnianej już Lady Penh
Kambodża, Phnom Penh, statua Lady Penh

Kambodża, Phnom Penh, statua Lady Penh

Ostatnie zdjęcia z dachu naszego hotelu na nocną stolicę i już szykowałyśmy się na poranną przeprawę do Siem Reap, ale o tym w akcie II.

Kambodża, Phnom Penh, widok na stolicę, w niewielu mieszkaniach pali się światło , mimo że nie ma nawet 21.00

Kambodża, Phnom Penh, widok na stolicę, w niewielu mieszkaniach pali się światło , mimo że nie ma nawet 21.00

W ciągu naszego pobytu w Phnom Penh, 2 razy mijałyśmy demonstracje na ulicy. Jadąc na lotnisko, próbowałyśmy podpytać lokalną kobietę, mówiącą mniej więcej po angielsku, co się dzieje, ale nie umiała nam wytłumaczyć nic, oprócz tego, że rząd ciągnie Kambodżę na dno. Wyjaśniło się po powrocie – kilka dni później  światowe wiadomości obiegła informacja, że w miejscach, w których byłyśmy, policja otworzyła ogień do demonstrantów, zabijając przynajmniej 3 osoby. Robotnicy z fabryk odzieżowych domagają się podwyżek płacy minimalnej z 80 do 160 dolarów.. Protesty trwają codziennie od wielu tygodni.