Święta w tym roku znów przyszło mi spędzić inaczej. Kambodża była wyborem dosyć przypadkowym, jednak trafionym, jak się okazało. Wybrałyśmy się na 5 dni, trafiając całkiem przyzwoity cenowo lot z Singapuru do Phnom Penh – stolicy Kambodży. Pierwsze dwa dni i ostatnie godziny przed powrotem spędziłyśmy właśnie tam. Doleciałyśmy wieczorem w Wigilię, ale o świętach przypominały nam tylko pojedyncze ozdoby, rozwieszone na ulicach z myślą o turystach. Temperatura 25+ stopni też nie przywodziła na myśl skojarzeń z typowym Bożym Narodzeniem. Pierwsze wrażenie całkiem pozytywne, hotel czysty, a ulice widziane z taksówki przypominały trochę Indonezję albo Tajlandię. Następnego dnia rano, gdy wszystko oświetliły promienie słoneczne, przywitał nas prawdziwy obraz Kambodży – dosyć biednego i niezbyt rozwiniętego gospodarczo kraju. I chociaż stolica ta ma jedną dzielnicę, gdzie zaczynają rosnąć budynki ze szkła i stali, to w pozostałych dominują sklecone z byle czego budki, rozpadające się budynki i uliczne stragany. W Kambodży obowiązują dwie waluty – dolar amerykański i riel kambodżański. Ulice w większości zamiast nazw posiadają numery, tylko główne ulice posiadają imię.

Kambodża, Phnom Penh, sklep z ryżem

Kambodża, Phnom Penh, sklep z materacami i sofami

Kambodża, Phnom Penh, lumpeks – wersja kambodżańska

Kambodża, Phnom Penh, lód do Twojego wieczornego drinka już jedzie!

Kambodża, Phnom Penh, mięsko, świeżo suszone
Ludzie w większości życzliwi, chociaż znajdzie się sporo takich, którzy próbują wydoić turystę. Przyjezdni są ciągle nagabywani przez kierowców tuk tuków – budek na kółkach ciągniętych przez motor – jedna z najtańszych opcji przemieszczania się po mieście. Ulice zdominowane są przez wszelkiego rodzaju motory, motorynki, skutery i tuk tuki właśnie, znacznie przewyższające liczbę samochodów. Ruch pieszy praktycznie nie istnieje, chodniki (jeśli już są) służą jako parking, wystawa sklepu, tudzież miejsce pod budkę z ulicznymi przekąskami. Odganiając kilku natarczywych tuk tukarzy dotarłyśmy do pierwszej główniejszej ulicy, a mapa wskazała, że musimy przejść na drugą stronę. Sygnalizacji świetlnej brak, podobnie jak znaków drogowych czy przejść dla pieszych. Z resztą nawet jeśli są to nikt nie zwraca uwagi. Khmerowie (etniczni mieszkańcy Kambodży) wyznają na drodze jedną zasadę – brak zasad. W porównaniu do Kambodży, Indonezyjczycy, opisywani przy okazji notki o wulkanach, przestrzegają zasad ruchu drogowego. Próbowałyśmy w 3 miejscach, w końcu się udało. Nie ma innej drogi, trzeba lawirować między pojazdami i mieć nadzieję że nikt Cię nie zahaczy.

Kambodża, Phnom Penh, korki..

Kambodża, Phnom Penh, „Ja nie zmieszczę?!”, odsłona pierwsza

Kambodża, Phnom Penh, „Ja nie zmieszczę?!”, odsłona druga

Kambodża, Phnom Penh, „Ja nie zmieszczę?!”, odsłona trzecia

Kambodża, Phnom Penh, centrum miasta

Kambodża, Phnom Penh, stragan z owocami

Kambodża, Phnom Penh, kuchnia polowa, wersja kambodżańska

Kambodża, Phnom Penh, lokalny przysmak – muszle pieczone z przyprawami
Dzień spędziłyśmy głównie na odwiedzaniu miejsc poświęconych czasom Czerwonych Khmerów, kambodżańskiego komunizmu połączonego z nacjonalizmem, który w ciągu 4 lat pozbawił życia co 4 osobę w kraju. Jeszcze straszniejsze wydaje się to, gdy spojrzeć na daty – masakra zakończyła się w 1979 roku, na 10 lat przed moim urodzeniem.. Nie sposób uniknąć porównań z bliższym nam Oświęcimiem i wydarzeniami w Katyniu. W Kambodży dramatu dodaje fakt, że rodacy zabijali rodaków. W 3 dni po rozpoczęciu rewolucji Czerwoni Khmerzy, którzy, o ironio, zmienili nazwę kraju na Demokratyczna Kampucza, wygonili z miast wszystkich ludzi. Wysiedlili ich na wieś i kazali pracować przy uprawie ryżu po 12 i więcej godzin dziennie. Racje żywnościowe wynosiły 3 łyżki kleiku ryżowego, w którym ziarna ryżu można było policzyć, serwowane 2 razy dziennie. Zamknięto wszystkie szkoły, transport publiczny, zlikwidowano pieniądze, nie wolno było wyjechać po za granicę kraju ani okazywać uczuć. Jeśli nie ginęli w więzieniach z rąk rewolucjonistów, to głód wykończył wiele istnień. Tuol Sleng, nazywane Więzieniem Bezpieczeństwa S-21, to obecnie Muzeum Ludobójstwa. W czasach reżimu lokalną szkołę zamieniono na przerażające więzienie, z którego nikt nie uciekł, a przeżyło jedynie 7 osób (dalsze 4 osoby, które również przeżyły, pełniły w więzieniu funkcje malarzy i mechaników). Klasy szkolne przerobiono na cele więzienne, przyrządy gimnastyczne na narzędzia tortur. Każdy osadzony był najczęściej oskarżony o zachowania przeciw rewolucji, a także szpiegostwo jako członek CIA lub KGB. To oficjalny status. Mordowano pod byle pretekstem inteligencję i całe rodziny, głównie członków rewolucji, oskarżonych o zdradę. W zamyśle lud mieli stanowić tylko prości i niewyedukowani ludzie, którymi łatwiej będzie sterować.

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, zasady obowiązujące w więzieniu

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, „luksusowa” cela dla więźniów z wyższych stołków

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, budynek A, klasy szkolne przerobione na cele więzienne

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, budynek C, cele dla zwykłych więźniów

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, cela przeciętnego więźnia

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, klasa szkolna przerobiona na cele więzienne

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, siedmiu ocalonych więźnió
Reżim oficjalnie upadł w 1979 roku po najeździe sił wietnamskich, ale komunistyczna partyzantka siała spustoszenie do 1998(!) roku. Jeszcze przez długie lata po oficjalnym upadku przywódcy reżimu reprezentowali kraj na arenie międzynarodowej. Wielu z nich zmarło śmiercią naturalną, zanim zostali osadzeni. Dopiero w 2007 roku zatrzymano żyjących przywódców, obecnie 65+ latków i odsiadują karę w więzieniach.

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, portret jednego z przywódców reżimu

Kambodża, Phnom Penh, muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, narzędzie tortur
Z muzeum udałyśmy się na północ od Phnom Penh – na Killing Fields, które jak sama nazwa wskazuje, służy jako miejsce masowej zagłady. Nie było tam już więzienia. Ktokolwiek tam dotarł nigdy nie wrócił. Ofiary, które podpisały już obciążające siebie zeznania, zabijano tylko w nocy, zagłuszając ich krzyki nagraniami partyjnych przemówień. Z racji oszczędności, nie marnowano kul, ale używano młotków, łopat, czy innych narzędzi będących pod ręką. Tuż za płotem toczyło się normalne życie mieszkańców wioski.

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, doły, w których znajdowały się masowe groby

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, drzewo, o które zabijano dzieci

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, po ulewnych deszczach ziemia wciąż ujawnia szczątki pomordowanych

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, stupa (buddyjska budowla sakralna), w której złożono szczątki pomordowanych

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, czaszki wypełniają wiele pięter stupy

Kambodża, Phnom Penh, Killing Fields, a tuż za płotem ludzie uprawiają ryż
Następny dzień zaczęłyśmy od wzgórza, które wg legendy zostało usypane, aby wznieść na nim świątynię Wat Phnom, stanowiącą dom dla figurek Buddy, które Lady Penh znalazła w rzece. Phnom, w języku khmerskim oznacza wzgórze, a razem z nazwiskiem owej kobiety, dało początek nazwie obecnej stolicy.

Kambodża, Phnom Penh, świątynia Wat Phnom
Kolejnym punktem był brzeg rzeki i ulokowane tam siedziby firm transportowych – następnego dnia rano, chciałyśmy udać się do Siem Reap. Zanim jednak nasz wybór, z pomocą uczynnego pana tuk tukarza, padł na ten nieszczęsny autobus, o którym mowa będzie później, wpadłyśmy na wesele. Wg przewodników jest to nawet pożądane w niektórych kręgach, aby biały człowiek pojawił się na weselu. Ma to zwiastować nadchodzące szczęście. W każdym razie, para młoda na najszczęśliwszych nie wyglądała, więc nie wiem czy nasza obecność mogła pomóc.

Kambodża, Phnom Penh, kapela weselna

Kambodża, Phnom Penh, „szczęśliwi” nowożeńcy podczas rytuału
Popołudnie zaplanowałyśmy na zwiedzanie terenów Pałacu Królewskiego (Kambodża jest obecnie królestwem), ociekającego złotem i przepychem. Odwiedziny u króla możliwe są tylko w wybranych godzinach, brama wejściowa nie jest jakoś szczególnie oznaczona, ale udało nam się ogarnąć. Większość miejsc jest niedostępna dla zwiedzających. W środku znajduje się też słynna Silver Pagoda, ale jakoś nie udało nam się jej zlokalizować.

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, brama

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, widok z sali tronowej

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, Budda na 4 strony świata

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, malowidło ciągnące się wzdłuż murów pałacu

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, jedna z wielu stup

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, dość osobliwa kaplica

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, modlitwy wypisane na liściach

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, a tak się wsiada na słonia!

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, z mnichami

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, manufaktura

Kambodża, Phnom Penh, kompleks Pałacu Królewskiego, prawdziwy hand-made
Zanim udałyśmy się do hotelu znalazł się czas na jedzenie! Poniżej amok, jedna z najbardziej znanych kambodżańskich potraw, rodzaj rybnego curry z sosem kokosowym, zapiekanego w liściu bananowca, o mniom mniom mniom.

Kambodża, Phnom Penh, amok

Kambodża, Phnom Penh, świeży kokos
Spacerkiem w drodze powrotnej zahaczyłyśmy o pomnik niepodległości..

Kambodża, Phnom Penh, pomnik Niepodległości

Kambodża, Phnom Penh, pomnik Niepodległości
.. oraz statuę wspomnianej już Lady Penh

Kambodża, Phnom Penh, statua Lady Penh
Ostatnie zdjęcia z dachu naszego hotelu na nocną stolicę i już szykowałyśmy się na poranną przeprawę do Siem Reap, ale o tym w akcie II.

Kambodża, Phnom Penh, widok na stolicę, w niewielu mieszkaniach pali się światło , mimo że nie ma nawet 21.00
W ciągu naszego pobytu w Phnom Penh, 2 razy mijałyśmy demonstracje na ulicy. Jadąc na lotnisko, próbowałyśmy podpytać lokalną kobietę, mówiącą mniej więcej po angielsku, co się dzieje, ale nie umiała nam wytłumaczyć nic, oprócz tego, że rząd ciągnie Kambodżę na dno. Wyjaśniło się po powrocie – kilka dni później światowe wiadomości obiegła informacja, że w miejscach, w których byłyśmy, policja otworzyła ogień do demonstrantów, zabijając przynajmniej 3 osoby. Robotnicy z fabryk odzieżowych domagają się podwyżek płacy minimalnej z 80 do 160 dolarów.. Protesty trwają codziennie od wielu tygodni.