Japonia

piekło-niebo – Japonia, wyspa Kiusiu, akt I: Fukuoka i Kawachi

Jednym z problemów emigracji na przysłowiowy drugi kraniec świata, jest oczywiście ta fizyczna odległość od rodziny i znajomych, która nie pozwala spędzać zbyt wiele czasu razem. Kiedy więc ktoś wybiera się do Azji i nie będzie zahaczał o Singapur, staramy się umówić „po drodze”. Z Justyną udało mi się to już drugi raz – za pierwszym razem zwiedziłyśmy razem malezyjskie pola herbaty, a później odwiedziła mnie w państwie-mieście Merliona. Gdy organizowała swoją podróż do Japonii, nie musiała długo mnie namawiać, byśmy spotkały się na przysłowiową kawę właśnie tam. Wraz z Magdą wyruszyłyśmy więc ostatniego dnia kwietnia (2019), z przesiadką w Kuala Lumpur, do Fukuoki – głównego miasta wyspy Kiusiu, trzeciej pod względem wielkości w archipelagu Wysp Japońskich.

Wczesnym rankiem pierwszego dnia nowej ery japońskiego kalendarza – Reiwa (Piękna Harmonia), wylądowałyśmy na międzynarodowym lotnisku w Fukuoce. Wieczorem naszą uwagę zwróciły jakieś dekoracje na ulicach, porozstawiane barierki, głośniki, ale aż do teraz nie miałam świadomości, że dotarłyśmy tam w dniu, w którym panowanie obejmował cesarz Naruhito, w wyniku abdykacji swojego ojca Akihito dzień wcześniej.

JP_I_01_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, doleciały!

Dosyć sprawnie zlokalizowałyśmy przystanek autobusowy przy terminalu i bez problemu udało nam się w automacie kupić bilet (260 jenów, ~9 PLN, ~3 SGD – w automacie można wybrać język angielski) na autobus do głównego dworca kolejowego Hakata Station. Tę stację będziemy odwiedzać codziennie, na początek by zostawić tam bagaże (duża szafka w przechowalni bagażu, których pełno na dworcu, kosztowała 700 jenów (~24 PLN, ~8.5 SGD) za całą dobę). Tam też spotykamy się z Justyną. Zwarte i gotowe wyruszamy na.. śniadanie! Było dość wcześnie i wiele restauracji przy dworcu wyglądało na zamknięte, ale zachęcił nas ogonek stojący przed Tanya Hakata. Rosół, ryż, ozory wołowe, a dla spragnionych poranne piwo!

JP_I_02_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, poranne piwko? Dlaczego nie!

JP_I_03_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, na śniadanie rosół i stek z ryżem, wersja japońska

Fukuoka jest ogromnym miastem biznesowym, które nie serwuje spektakularnych atrakcji turystycznych, dlatego na rzucenie okiem na jej ofertę przeznaczyłyśmy jedynie środowe przedpołudnie. Aby nie marnować czasu przejechałyśmy jeden przystanek metrem (pomarańczowa Kuko Lone) z Hakata Station do Gion Station (200 jenów, ~7PLN, ~2.5 SGD), nieopodal której znajduje się mnóstwo świątyń. Poruszanie się komunikacją miejską nie przysparza większy problemów, wszystko jest dobrze oznaczone, tablice informacyjne po angielsku widziałam znacznie częściej niż podczas poprzedniej wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni. Może to już pokłosie przygotowań do Olimpiady?

Zajrzałyśmy najpierw, zupełnie przypadkowo, do świątyni Tochoji, należącej do buddyjskiego nurtu Shingon. Ufundowana w IX wieku uznawana jest za najstarszy dla tego nurtu obiekt na wyspie Kiusiu. Oryginalnie znajdowała się jednak bliżej linii brzegowej, gdzie spłonęła w XVI wieku, po czym została usytuowana w obecnym miejscu. Wnętrza można zobaczyć jedynie w konkretne dni lub święta, dlatego pozostało nam rzucenie okiem na budynki z zewnątrz (chociaż do sali Wielkiego Buddy – z jego ogromną statuą, można wejść również w zwykłe dni, ale tam nie zawędrowałyśmy). Pod dachem, na wejściu do głównego z nich, zawieszony jest sporych rozmiarów buddyjski różaniec. Wzrok przykuwa też  czerwona pagoda (Gojunoto).

JP_I_04_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, główny budynek świątyni Tochoji (Tochoji Temple)

JP_I_05_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, 5-cio piętrowa pagoda (Gojunoto) na terenie świątyni Tochoji (Tochoji Temple)

Spacerem udałyśmy się do Shofukuji – najstarszej świątyni buddyjskiego nurtu Zen w Japonii. Podobnie jak w Tochoji, większość budynków otwarta jest tylko w wybrane święta, jednak nawet bez wchodzenia do środka daje się tu poczuć medytacyjną (sielankową!) atmosferę, z którą nurt ten jest głównie kojarzony. Uwagę zwraca Sanmon, najważniejsza brama/wrota świątyni Zen. Co ciekawe, sanmon bardzo często nie jest bramą/wrotami wejściową/ymi (nie jest tą pierwszą, którą się przekracza). Zarówno Tochoji jak i Shofukuji można zwiedzić za darmo.

JP_I_06_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, najważniejsza brama/wrota (sanmon) świątyni Shofukuji (Shofukuji Temple)

Postanowiłyśmy zrezygnować z zaplanowanej jeszcze świątyni szintoistycznej Kushida, aby na czas wrócić na dworzec kolejowy Hakata i udać się w naszą pierwszą podróż pociągiem. Zanim jednak wsiądziemy do Sonic Limited Express, kursującego na trasie Oita – lotnisko Miyazaki, odbieramy nasz bilet okresowy na przejazdy kolejowe (Japan Rail Pass). Tym razem można było zarezerwować go online bez pośredników i samodzielnie odebrać. Istnieją różne warianty JR Pass, nas w pełni satysfakcjonował 5-dniowy Northern Kyushu Area JR Kyushu Rail Pass, ważny w pociągach północnej części wyspy Kiusiu (10 000 jenów, ~340 PLN, ~120 SGD). Podróżując, trzeba okazać bilet w okienku – nie odbija się go w żaden sposób na bramkach. Upoważnia on też do zarezerwowania określonej ilości miejscówek, i można to zrobić zaraz przy odbiorze. Ma to dużo sensu, zwłaszcza jeśli odwiedza się Japonię w środku tzw Złotego Tygodnia, kiedy przypada sporo świąt państwowych i wielu Japończyków podróżuje po kraju. Większość interesujących nas pociągów jeździła jednak dość często i uznałyśmy, że skorzystamy z rezerwacji jeśli pojawią się problemy ze skorzystaniem z 2-3 pod rząd (tak się jednak nie stało i zawsze znalazło się miejsce w wybranym przez nas pociągu).

JP_I_07_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, tablice informacyjna na pociągu

Wagony dla podróżnych bez rezerwacji oznaczone są jak powyżej. Najpierw nieco ponad 40 minut z Hakata do Kokura, kolejne 20 minut pociągiem Kagoshima Line z Kokura do Yahata i przed nami jedyne pół godziny w autobusie wahadłowym (shuttle bus) do Kawachi. Taka kombinacja wyszła nam najszybciej, nie uwzględniając opcji z Shinkansenem, którego bilet okresowy nie obejmuje. Przystanek autobusowy znajduje się po lewej stronie od wyjścia ze stacji, jest darmowy dla posiadaczy biletu do Wisteria Kawachi Garden i odjeżdża średnio co pół godziny.

Tyle zachodu, żeby pojechać do ogrodu?! Oczywiście! Jak to czasem ze mną bywa, jedno zdjęcie w otchłani Internetu wystarczy, by zaplanować podróż. Te fascynujące tunele fioletowych kwiatów wyglądały magicznie już na zdjęciach, więc koniecznie chciałam zobaczyć je na własne oczy.

JP_I_08_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, Ogród Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

JP_I_09_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, Ogród Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

JP_I_10_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, Ogród Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

Wisteria, po polsku nazywana również glicynia lub słodlin, a właściwie jej 22 rodzaje, kwitną tutaj od końca kwietnia do początku maja (!). Ogród otwarty jest jedynie 2-3 tygodnie w roku i miałyśmy szczęście załapać się na ten okres. Przez internet udało nam się kupić bilety – obowiązują one na określony przedział czasowy i umożliwiają pobyt w parku przez 2 godziny. Co ciekawe, ten bilet-rezerwacja kosztuje 500 jenów od osoby (~17 PLN, ~6 SGD), ale możliwe, że na miejscu będzie trzeba dopłacić nawet 1000 jenów – cena zależna jest od stopnia rozkwitu wisterii, im piękniejszy widok tym drożej. Od nas nie zawołali dodatkowej opłaty, co sugerowało, że nie jesteśmy tam w optymalnym momencie, ale i tak było magicznie!

JP_I_11_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, w Ogrodzie Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

JP_I_12_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, Ogród Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

JP_I_13_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, Ogród Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

Skąd właściwie wziął się ten ogród? Jest spełnieniem chłopięcego marzenia Masao Higuchi, zwykłego Japończyka, który na zboczu góry Gongen w Kawachi, rejonie jednej z dzielnic (kiedyś wioski), Yahatahigashi, miasta Kitakiasiu, rozpoczął pod koniec lat 70. kultywację wisterii i tworzenie tuneli. Obecnie kolejne już pokolenie dba o rośliny. W okolicy można pochodzić sobie po niskich górach lub wybrać się na tamę, my jednak wracałyśmy prosto do Fukuoki.

JP_I_14_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Kitakiusiu, klony japońskie w Ogród Wisterii Kawachi (Kawachi Wisteria Garden)

Ulokowałyśmy się w końcu w hostelu i po krótkiej przerwie na odświeżenie, wyruszyłyśmy jeszcze na miasto. Naszym celem były Yatai – budki z jedzeniem, znajdujące się wzdłuż rzeki, które są swego rodzaju symbolem miasta. Budka nie jest też doskonałym określeniem, bo to takie mikro-restauracje na świeżym powietrzu, dookoła każdej z nich można usiąść „przy barze” i cieszyć się jedzeniem. Ślinka ciekła na sam widok niektórych specjałów, ale miejsce pełne było klienteli, zarówno konsumującej jak i czekającej. Nam burczało w brzuchach zdecydowanie za głośno, żeby czekać, więc odbiłyśmy z promenady i nieopodal uraczyłyśmy się ramenem i piwem w bardziej klasycznej, malutkiej japońskiej baro-restauracji Mendokoro Kyoya.

JP_I_15_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, Mendokoro Kyoya, Nakasu ramen!

JP_I_16_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, wejście do Mendokoro Kyoya

Czasu na sen nie zostało zbyt wiele, bo następnego dnia rano czekał na nas kolejny epizod o trzech takich, co jeździły po Japonii koleją. Gdzie to piekło, wyjaśni się następnym razem.

JP na 100% – Japonia, akt IV: Japonia i Japończycy

Tak jak wspomniałam w poprzedniej notce, Japonia jako całość kultury, kuchni, wynalazków i ludzi, zasługuje na osobną notkę. Japończycy są znani z dwóch rzeczy: niezwykłej kultury bycia z jednej strony i skrajnych dziwactw z drugiej. Oba obrazy udało nam się zaobserwować.
Zacząć i skończyć trzeba od ukłonów. Wydawałoby się, że takie rytuały w dzisiejszych czasach odchodzą do lamusa. Nie w Japonii. Absolutne rekordy biją kasjerki w supermarketach, które ukłonią Ci się gdy:
– dołączysz do kolejki
– dojdziesz do taśmy
– zaczniesz wykładać produkty na taśmę
– nadejdzie Twoja kolej do kasowania
– zaczniesz ogarniać siatki, żeby wygodniej się pakowało
– mówi Ci cenę (chociaż i tak nie rozumiesz)
– kładziesz pieniądze na tackę (w Japonii nie podaje się pieniędzy kasjerowi do rąk)
– odbierasz resztę i paragon
– i na do widzenia jeszcze ze 2 razy dla pewności
Największe zaskoczenie związane z ukłonami spotkało nas w Kyoto, jako że częściej mieliśmy okazję podróżować autobusami. Normą jest, że kierowca autobusu (wysiada się tylko przodem), żegna Cię gdy wysiadasz. Jedna z naszych podróży zaliczyła postój na zmianę kierowcy. Pan wysiadł, odwrócił się przodem do pasażerów, pokłonił się nisko, powiedział ze 2 zdania pożegnania, po czym wysiadł. Chwilę później nowy kierowca wsiadł, odłożył swoje rzeczy za kierownicę i znów, szeroki ukłon i zapewne równie serdecznie werbalne powitanie. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce? Mnie się to bardzo podobało, sprawia, że ludzie mają do siebie niesamowity szacunek. Co do samych kierowców to prowadzą w rękawiczkach i mają zestaw z mikrofonem na głowie, który umożliwia im na bieżąco komentować trasę dla podróżnych (zapewne coś w stylu „Przepraszam, że tak wolno, ale na Asakusa korki jak zawsze..”). Wypucowane taksówki i kierowcy w garniturach również sprawiają niesamowite wrażenie. Chociaż nigdy nimi nie jeździliśmy, to udało nam się zaobserwować śnieżnobiałe wnętrza i drzwi otwierane automatycznie, gdy pasażer chce wsiąść/wysiąść. Denerwowało Was kiedyś, że pierwszy stopień do wejścia do autokaru jest czasem dość wysoko i trzeba się skrobać? (No dobra, takie doświadczenie mają najczęściej osoby mojego wzrostu i niżej :D ) W Japonii kierowca wyciąga specjalny schodek-podest żeby było łatwiej.
Japonia, Kyoto, mężczyzna w tradycyjnym stroju

Japonia, Kyoto, mężczyzna w tradycyjnym stroju

Japonia, Kyoto, mężczyzna kłania się w stronę odjeżdżającego samochodu swoich gości

Japonia, Kyoto, mężczyzna kłania się w stronę odjeżdżającego samochodu swoich gości

Zwykli Japończycy, stale gdzieś pędzą, metro o poranku szczelnie wypełnia się bielą i czernią koszul i garniturów. Nikt w tym chaosie na siebie nie wpada, wszystko jest na czas, pod linijkę, dokładnie, na miejsce i zorganizowane. Lubują się też w reklamach, które zagracają każdą możliwą przestrzeń publiczną (łącznie z poręczą schodów ruchomych)

Japonia, Tokio, reklamy w metrze

Japonia, Tokio, reklamy w metrze

Japonia, Tokio, reklamy na poręczach ruchomych schodów

Japonia, Tokio, reklamy na poręczach ruchomych schodów

Przede wszystkim w Tokio do głosu dochodzą młodzi ze swoimi kolorowymi włosami, makijażami, soczewkami powiększającymi źrenicę, naklejkami na powieki (aby się załamywały), sztucznymi rzęsami i barwnymi strojami. Buszują często w ogromnych księgarniach z komiksami, w których ja dostawałam zawrotów głowy ;)

Japonia, księgarnia z komiksami

Japonia, księgarnia z komiksami

Japonia, więcej komiksów

Japonia, więcej komiksów

Japonia, Tokio, młodzież w parku przy Miraikan

Japonia, Tokio, młodzież w parku przy Miraikan

Japonia, Tokio, młodzież w parku przy Miraikan

Japonia, Tokio, młodzież w parku przy Miraikan

Japonia, japońskie uczennice

Japonia, japońskie uczennice

Automaty z produktami to chyba kolejna wielka miłość. Większość sprzedaje napoje, ale nam udało się trafić na maszyny oferujące lody na patyku, części do kolejki czy banany.

Japonia, dostawmy jeszcze jeden - tak dla pewności!

Japonia, dostawmy jeszcze jeden – tak dla pewności!

Japonia, napój Boss'a

Japonia, napój Boss’a

Japonia, automat z bananami!

Japonia, automat z bananami!

Japonia, automat z elementami kolejki

Japonia, automat z elementami kolejki

Jeśli już o automatach mowa to świetnie sprawdzają się w restauracjach szybkiej obsługi. Przed wejściem wywieszone jest menu i stoi automat. Wybiera się przycisk odpowiadający zamówionemu daniu, wrzuca pieniądze i odbiera bilecik, który przekazywany jest kelnerce tuż po wejściu do jadłodajni. Nie ma problemu z wydawaniem reszty czy nieporozumieniami przy zamówieniach. Pierwszy raz, gdy skorzystaliśmy z takiego miejsca, nie wiedzieliśmy o automatach, ale pani kelnerka cierpliwe obsłużyła nas w tradycyjny sposób. Później już byliśmy mądrzejsi. Samo jedzenie – wyśmienite. Kuchnia japońska bardzo mi odpowiada. Zanim jednak napełnialiśmy brzuchy sushi, skosztowaliśmy ramenów (japońska zupa z makaronem) i gyozy (japońskich pierożków) – omniom mniom mniom.
Japonia, automaty przed restauracją

Japonia, automaty przed restauracją

Japonia, Maćkowy zestaw o nazwie nieznanej

Japonia, Maćkowy zestaw o nazwie nieznanej

Japonia, gyoza

Japonia, gyoza

Japonia, ramen!

Japonia, ramen!

Japonia, wciągaj zupę pałeczkami! :)

Japonia, wciągaj zupę pałeczkami! :)

Japonia, a na deser: chipsy w czekoladzie i..

Japonia, a na deser: chipsy w czekoladzie i..

Japonia, .. ciacho z kremem z zielonej herbaty!

Japonia, .. ciacho z kremem z zielonej herbaty!

Sushi z taśmy zostało naszym faworytem. Polecam szczególnie to przy stacji kolejowej w Kyoto. Tam każdy talerzyk na taśmie miał taką samą cenę. Siada się przy stoliku będącym okręgiem, po jego wewnętrznej stronie jeździ taśma z sushi, a zupełnie w środku panowie na oczach klientów przygotowują wszystkie smakołyki. Są też specjalne kraniki z ciepłą wodą na stole, aby przygotować sobie matcha – japońską herbatę. Dodatkowo buteleczki z sosami i pudełko z imbirem. Wasabi dodane jest już do samego sushi i wcale nie potrzeba go więcej. W Narze, niedaleko jednego z marketów byliśmy na podobno najdłuższej taśmie sushi na świecie. Tutaj różne kolory talerzyków miały różne ceny. A gdy już ilość zjedzonych maki i nigiri przekroczy zdrowy rozsądek, przyjdzie kelner, policzy talerzyki i wystawi rachunek, oczywiście dużo niższy niż można by oczekiwać za taki posiłek w innych częściach świata.
Japonia, sushi - omnom mnom!

Japonia, sushi – omnom mnom!

Japonia, sushi maki czekają na pocięcie

Japonia, sushi maki czekają na pocięcie

Japonia, sushi na taśmie

Japonia, sushi na taśmie

Japonia, matcha

Japonia, matcha

Japonia, podobno najdłuższa taśma sushi na świecie

Japonia, podobno najdłuższa taśma sushi na świecie

Zostając przy jedzeniu nie sposób pominąć najróżniejszych smaków, które można znaleźć w japońskich marketach. Znane i nieznane marki oferujące zestawienia, o których się nie śniło. KitKaty z wasabi? Proszę bardzo. Lody dyniowe albo herbaciane? Nie ma sprawy. A do tego najdziwniejsze owoce morza, które wolałam jednak podziwiać zza lodówkowej szyby.
Japonia, m&m'sy malinowe

Japonia, m&m’sy malinowe

Japonia, KitKaty o smaku herbaty z prażonym ryżem

Japonia, KitKaty o smaku herbaty z prażonym ryżem

Japonia, małe rybki, dodawane często jako posypka do zup

Japonia, małe rybki, dodawane często jako posypka do zup

Japonia, makaron Hello Kitty

Japonia, makaron Hello Kitty

Japonia, sake, setka od razu w literatce

Japonia, sake, setka od razu w literatce

Japonia, herbata o smaku złotego kiwi

Japonia, herbata o smaku złotego kiwi

Japonia, chipsy o smaku ramenu (zupy)

Japonia, chipsy o smaku ramenu (zupy)

Japonia, lody: dyniowe, różane, zielona herbata, kwiat wiśni

Japonia, lody: dyniowe, różane, zielona herbata, kwiat wiśni

Japonia, Fanta gruszkowa

Japonia, Fanta gruszkowa

Japonia, napój o smaku soli z liczi

Japonia, napój o smaku soli z liczi

Japonia, macki ośmiornicy

Japonia, macki ośmiornicy

Japonia, raj KitKatowy: kwiat wiśni, wasabi, sernik, czerwona fasolka, truskawka, pudding i co tylko

Japonia, raj KitKatowy: kwiat wiśni, wasabi, sernik, czerwona fasolka, truskawka, pudding i co tylko

Japonia, zielona herbata z muscatem - mój faworyt!

Japonia, zielona herbata z muscatem – mój faworyt!

Japonia, mocne piwo owocowe, które okazało się drinkiem w puszce ;)

Japonia, mocne piwo owocowe, które okazało się drinkiem w puszce ;)

Japonia to również kraj niesamowitych toalet z milionem funkcji, które są na porządku dziennym do tego stopnia, że nawet publiczne toalety (notabene – zawsze darmowe) mają jakieś bajery. I chociaż już w pierwszym hotelu w Tokio wydawało mi się, że toaleta z funkcją mycia z przodu i z tyłu to jest high-tech to szybko zostałam wyprowadzona z błędu. Najbardziej rozwinięta posiadała nawet funkcję odtwarzania dźwięku spuszczanej wody (bez fizycznego jej spuszczania) o 3 (!) stopniach głośności. Zastanawiało mnie po co właściwie, ale odpowiedź czekała w jednej z toalet wyposażonej w instrukcje po angielsku. Otóż dźwięk spuszczonej wody ma maskować wszystkie inne wydawane przez człowieka dźwięki podczas posiedzenia. Czy muszę dodawać, że przetestowałam wszystkie funkcje? :D moją ulubioną pozostaje podgrzewana deska!

Japonia, magiczny tron z podgrzewaną deską

Japonia, magiczny tron z podgrzewaną deską

Japonia, panel sterowania tronem

Japonia, panel sterowania tronem

Japonia, krótka instrukcja jak obsłużyć toaletę, poziom: Japonia

Japonia, krótka instrukcja jak obsłużyć toaletę, poziom: Japonia

Jako, że Japończyków dużo, a przestrzeni mało to kompaktowość jest w cenie. Na przykład kompaktowe wanny, w których absolutnie nie da się wygodnie poleżeć, ale można obejrzeć telewizję (!).
Japonia, :D

Japonia, :D

Patenty są wszędzie, a pomysłowości nie można im odmówić. Niekiedy bez obrazkowej instrukcji ani rusz.

Japonia, cewka do usuwania włosów z twarzy

Japonia, cewka do usuwania włosów z twarzy

Japonia, stempelki do parówek

Japonia, stempelki do parówek

Japonia, gustowne opakowanie sznurka do mięsa

Japonia, gustowne opakowanie sznurka do mięsa

Tak naprawdę nie trzeba się specjalnie wysilać, żeby odkryć coś niezwykłego i niecodziennego. Coś, co pozwala zachwycić się Japonią i rozpalić marzenia o powrocie tam któregoś pięknego dnia.
Japonia, salon dla dzieci, w ofercie między innymi trwała i makijaż

Japonia, salon dla dzieci, w ofercie między innymi trwała i makijaż

Japonia, lody o smaku zielonej herbaty, kwiatu wiśni i.. sake!

Japonia, lody o smaku zielonej herbaty, kwiatu wiśni i.. sake!

Japonia, przydrożny przysmak - schłodzone ogórki na patyku

Japonia, przydrożny przysmak – schłodzone ogórki na patyku

Japonia, a może wachlarz z "idolem"?

Japonia, a może wachlarz z „idolem”?

Japonia, kostiumy bohaterów!

Japonia, kostiumy bohaterów!

Japonia, do mnie mówisz?!

Japonia, do mnie mówisz?!

Japonia, książeczka: origami z papieru toaletowego (muszę dodawać, że ją kupiłam? :D)

Japonia, książeczka: origami z papieru toaletowego (muszę dodawać, że ją kupiłam? :D)

Japonia, McDonalds otwarty do 25-tej!

Japonia, McDonalds otwarty do 25-tej!

Można by pisać i pisać, ale już wystarczy, resztę zostawiam do samodzielnego odkrycia. Powiem tylko, że na milion procent warto spłukać się finansowo, byle tylko tam pojechać. Ja na nowo zaczynam odkładać pieniądze do przysłowiowej skarpety, aby kiedyś być tam znów.
Póki co, niedługo po powrocie z Japonii do Singapuru, wykorzystałyśmy z Kasią długi weekend na wypad w stronę północno-zachodnią, o tym jednak kiedy indziej.