park

piekło-niebo – Japonia, wyspa Kiusiu, akt III: Takachiho i Nagasaki

Planowanie naszego trzeciego dnia na wyspie Kiusiu, kosztowało mnie najwięcej czasu i energii. Sensowne dotarcie i powrót z Fukuoki do Takachiho wydawały się niewykonalne, a połączenie tego z wizytą na wulkanie Aso – kompletnie niemożliwe. Co prawda można było zdać się na los i mieć nadzieję, że na miejscu znajdziemy taksówkarza chętnego na wycieczkę objazdową, ale w Japonii koszty takiego przewozu są niesamowicie wysokie, a bariera językowa nie ułatwia wytłumaczenia o co nam właściwie chodzi.

Kombinowałam jak koń pod górkę, a sytuacji nie ułatwiał fakt, że szalejący na wyspie w 2005 roku tajfun kompletnie zniszczył infrastrukturę kolejową w okolicy. Nie podjęto się jej naprawy i została oficjalnie zlikwidowana kilka lat później. Ostatecznie dalekobieżny autobus do Takachiho Bus Center wydawał się jedyną sensowną opcją i pozwalał nam spędzić dobre 5h na miejscu. Koniec końców wyszło trochę mniej, bo znane z precyzyjnej punktualności środki komunikacji zbiorowej w Japonii nie obejmują chyba autokarów i trasa zajęła nam dobre 45 minut dłużej niż planowe 3,5h.

W Fukuoce wyjeżdżałyśmy z dworca autobusowego znajdującego się po lewej stronie (stojąc przodem do) dworca kolejowego Hakata. Bilety udało nam się kupić online, ale w razie czego kasy biletowe, podobnie jak stanowiska autokarów, znajdują się na 3 piętrze. Operatorem jest firma Nishitetsu, obsługująca trasę Fukuoka – Nobeoka linią 53302 2 razy dziennie w każdą stronę. Co na początku nas zdezorientowało, to wyświetlone na rozkładzie przy stanowiskach odjazdowych 2 autobusy na tej samej trasie, linii i tego samego przewoźnika. W miarę sprawnie odkryłyśmy, że na bilecie mamy dodatkowy dopisek „numer autobusu 2” – chyba po prostu trasa była obstawiona podwójnie. Na szczęście oba jechały z sąsiadujących stanowisk 35 i 36.

JP_III_01_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, podróż autokarem

Podróż, choć dość długa, przebiegła spokojnie. Co ciekawe fotele nie mają układu 2+2, tudzież 2+1, ale 1+1+1, co pozwala każdemu mieć dwa własne podłokietniki!

Nie chcąc tracić czasu na dość enigmatycznie opisywany w internecie i, chyba dość nieregularnie kursujący, autobus wahadłowy, (który ostatecznie chyba nawet nie jeździ przez Główny Dworzec Autobusowy) wskoczyłyśmy do taksówki i w miarę sprawnie wytłumaczyłyśmy o co nam się rozchodzi. Już podczas pobytu w Tokio kilka lat wcześniej, zwróciłam uwagę, że taksówki to swego rodzaju instytucja i żadna ironicznie przedstawiana postać jak „złotówa” nie ma tam miejsca bytu. Garnitur, rękawiczki, a w samochodzie: koronki! Odrobina luksusu i zaoszczędzonego czasu uczyniła nas 1140 jenów (~40 PLN, ~14 SGD) za 2km jazdy…

JP_III_02_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, wesoła wycieczka w japońskiej taksówce

Po co właściwie tłuczemy się taki kawał? Nietrudno zgadnąć – znów zobaczyłam piękny widok w internecie i chciałam się tam znaleźć. Wąwóz Takachiho (Takachiho Gorge) nie jest ogromny, a jego magia opiera się właściwie na jednym, wpadającym do niego wodospadzie Manai i fakcie, że na miejscu można wypożyczyć łódeczkę i kawałek się przepłynąć. Dla mnie bajka i dziewczyny również dały się namówić na to szaleństwo! Niestety, na miejscu byłyśmy około 13.00 i wszystkie łódki na dany dzień miały już chętnych (nie można było zarezerwować online). Przyznam, że na początku byłam trochę rozczarowana, ale ostatecznie widoki z góry są wspaniałe, a odcinek, po którym można się przemieścić wiosłując, jest dość krótki. Zamiast tego zrobiłyśmy sobie spacer wzdłuż wąwozu.

JP_III_03_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, wąwóz Takachiho (Takachiho Gorge), wodospad Manai

JP_III_04_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, wąwóz Takachiho (Takachiho Gorge), wodospad Manai

JP_III_05_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, 3 Mosty Takachiho (Takachiho Sandan-Bashi)

JP_III_06_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, ścieżka nieopodal wąwózu Takachiho (Takachiho Gorge)

JP_III_07_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, wąwóz Takachiho (Takachiho Gorge)

Czyż nie magicznie? Odpoczynek od miejskiego zgiełku, w którym obracam się codziennie, i kontakt z naturą był mi bardziej wskazany niż przypuszczałam. Oczy napawały się zielenią, a my maszerowałyśmy dalej, robiąc kółko przez drugi z trzech mostów widzianych z wąwozu, po drodze mijając spływające wzdłuż ściany wodospady Tamatare. Docierając pod budki wejściowe po dobrych 3h spaceru, naszym oczom ukazał się autobus, który za 100 jenów (~3,4 PLN, ~1.2 SGD) zabrał nas praktycznie pod wejście Takachiho Shrine, szintoistycznej świątyni, z którą związana jest jedna z najważniejszych i znanych legend mitologii japońskiej o Amaterasu – szintoistycznej bogini słońca, którą z jaskini wyciągnął śmiech innych bogów, drących łacha z rubasznego tańca jednego z nich. Osiągnęli tym swój cel, bo świat spowił się w ciemnościach, gdy Amaterasu schowała się w grocie, rozzłoszczona żarcikami swojego brata. Niestety nie mogłyśmy zostać do wieczora by obejrzeć pokaz tańca nawiązujący do tamtymi wydarzeniami.

JP_III_08_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, autobus wahadłowy między dworcem autobusowym a wąwozem Takachiho

JP_III_09_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, budynki świątynia Takachiho Shrine

JP_III_10_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, lampa na terenie świątyni Takachiho Shrine

JP_III_11_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Takachiho, chōzubachi w świątyni Takachiho Shrine

Pieszo wróciłyśmy na dworzec autobusowy, a stamtąd do Fukuoki. Pożegnałyśmy się też z Justyną, która skoro świt wracała do Tokio na samolot do domu. Przede mną i Magdą jeszcze jeden dzień, który postanowiłyśmy przeznaczyć na lekcję historii. Hiroszima i Nagasaki, chociaż oddalone od siebie o ponad 350 km, wymawiane są jednym tchem, jak bliźniacze sobie miasta. Połączyła je oczywiście bomba atomowa, zdetonowana tuż nad nimi przez siły amerykańskie pod koniec II wojny światowej. Drugie z nich, Nagasaki, znajduje się na wyspie Kiusiu i to tam wybrałyśmy się pociągiem.

JP_III_12_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, tramwaj

Muzeum Bomby Atomowej znajduje się kilka przystanków tramwajem 1 lub 3 od głównego dworca kolejowego (ze stacji wychodzi się na górę mostkiem i zejściem A na przystanek). Bilet tramwajowy kosztuje 130 jenów (~4,5 PLN, ~1.6 SGD), niezależnie od ilości przejechanych przystanków. Wsiada się tyłem lub środkiem, a wysiada przodem, uiszczając motorniczemu opłatę przed opuszczeniem pojazdu. Muzeum znajduje się nieopodal hipocentrum wybuchu, bilet kosztuje 200 jenów (~7 PLN, ~2.5 SGD).

JP_III_13_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, tablica opisująca skalę zniszczeń spowodowaną wybuchem bomby atomowej

Wystawa zaczyna się spiralnym zejściem, dającym wrażenie cofania się w czasie. Na samym dole czas faktycznie się zatrzymał, co widać na pierwszym eksponacie – zegarze, którego zniszczone wskazówki zatrzymały się wskazując godzinę wybuchu: 11:02. Ekspozycja składa się z 3 sekcji. Pierwsza wprowadza odwiedzającego w szczegóły wydarzeń prowadzących do i opisujących tragedię z 9 sierpnia 1945, a także historię miasta przed wybuchem.

JP_III_14_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, zejście na wystawę

JP_III_15_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, zegar zatrzymany podczas wybuchu

JP_III_16_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, Fatman, replika bomby zrzuconej na Nagasaki

JP_III_17_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, wnętrze Fatman, replika bomby zrzuconej na Nagasaki

Druga część poświęcona jest skutkom i zniszczeniom spowodowanym przez wybuch bomby atomowej. Było – nie ma. Po budynkach został gruz, po ludziach czasem nawet nie ślad. Ci, którzy znaleźli się dalej od centrum wybuchu, do końca życia, często dużo krótszego niż oczekiwano, cierpieli na skutki uboczne promieniowania i poparzeń. Przedmioty które przetrwały, fotografie ocalałych, a także zdjęcia i opisy akcji ratowniczych oddają przerażający obraz tego, z czym spotkali się cywile podczas działań wojennych.

JP_III_18_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, szklany różaniec częściowo rozpuszczony podczas wybuchu

JP_III_19_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, 6 butelek częściowo rozpuszczony podczas wybuchu

Chyba najbardziej dająca do myślenia była dla mnie trzecia sekcja tego muzeum, która nazwana jest „W kierunku świata wolnego od broni nuklearnej” opisująca wysiłki wielu organizacji, próbujących wymusić na władzach państw zadeklarowanie i wyegzekwowanie całkowitego zakazu prac nad udoskonalaniem broni atomowej. Mamy 2022 rok i absolutnie żadnej pewności, że Nagasaki było ostatnim miejscem zmiecionym z mapy na skutek bomby atomowej podczas działań wojennych. Próby wciąż się odbywają, a wszystkie wykryte odnotowywane są na ścianie muzeum.

JP_III_20_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, Traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową

JP_III_21_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, odnotowane próby broni jądrowej od czasu wybuchu w Nagasaki

Działania formalne, wspierane są przez akcje społeczne: 1000 żurawi złożonych z origami (Senbazuru) przypisuje się moc spełniania życzeń, najlepiej tych o świecie wolnym od bomby atomowej.

JP_III_22_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, 1000 Żurawi z origami (Senbazuru)

Park Hipocentrum znajduje się nieopodal muzeum, a centralny punkt wybuchu oznaczony jest symbolicznym grobowcem zmarłych w wyniku tych wydarzeń. Po drugiej stronie ulicy rozpościera się Park Pokoju (często traktowany jako jedno z Parkiem Hipocentrum), jednak tam już nie dotarłyśmy.

JP_III_23_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Park Hipocentrum (Hypocenter Park), statua matki niosącej martwe dziecko

JP_III_24_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Park Hipocentrum (Hypocenter Park), cenotaf (symboliczny grobowiec) w hipocentrum wybuchu bomby atomowej

JP_III_25_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Park Hipocentrum (Hypocenter Park), pozostałości Katedry Urakami

JP_III_26_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, Park Hipocentrum (Hypocenter Park)

Emocje po dawce dość ciężkiej historii próbowałyśmy rozładować przy sushi, w jednej z jadłodajni galerii handlowej przy dworcu.  Przed nami 2h w pociągu do Fukuoki i trochę czasu na zakupy. Japonię żegnać będziemy o świcie, stresując się nieco, bo przez recepcję hostelu nie udało nam się zarezerwować taksówki na lotnisko (wszystkie między 5 a 7 rano były już zajęte!), więc pierwszym metrem o 5.44 z przystanku Tenjin dotarłyśmy w 11 minut na lotnisko krajowe, a stamtąd autobusem wahadłowym, który kursuje od 6.00 rano, na lotnisko międzynarodowe. Na szczęście nie było większych problemów, żeby go zlokalizować, bo z ruchomych schodów metra wychodzi się wprost na przystanek. Ostatecznie dołączyłyśmy do płynnie poruszającego się ogonka do odprawy na czas, ale jak na samolot odlatujący o 7:15 to preferuję być na lotnisku wcześniej niż niecałą godzinę przed. Zwłaszcza, że za mną dość kosztowna historia o spóźnieniu się na samolot właśnie w kraju kwitnącej wiśni. Najwyraźniej mam już taką wprawę, że teraz to małe piwo!

JP_III_28_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Nagasaki, sushi!

JP_III_27_50_size_watermark

Japonia, wyspa Kiusi, Fukuoka, małe piwo

Lumos, Wasza Królewska Mość! – Wielka Brytania, Londyn: akt I

Zwykłam mówić, że zwiedzanie Europy zostawiam sobie na emeryturę. Jeśli jednak nadarza się okazja, by zrobić to wcześniej – głupotą byłoby nie skorzystać. Takowa pojawiła się w czerwcu 2018 roku, kiedy firma dla której pracuję, zorganizowała doroczną konferencję w Londynie. Na moje kombinatorskie szczęście, zaczynała się dopiero w poniedziałek po południu, więc wyleciałam z Singapuru już w piątek w nocy, by weekend poświęcić na zwiedzanie. Po przesiadce w Monachium i ponad 14 godzinach w powietrzu, moim zaspanym oczom ukazała się Tamiza. Otworzyłam je jeszcze szerzej, gdy po wylądowaniu usłyszałam gromkie brawa – mówią, że to Polaki-cebulaki klaszczą w samolocie, ale jestem przekonana, że nie byliśmy dominującą narodowością na trasie Niemcy – Wielka Brytania. Co do samego gestu – mnie on akurat ni to parzy ni to ziębi, ktoś czuje potrzebę podziękowania pilotom w ten sposób – proszę bardzo. Mam jednak nadzieję, że doceniają również kierowców autobusów czy maszynistów :)

UK_I_01_50_size_watermark

Niemcy, Monachium, płyta lotniska

UK_I_02_50_size_watermark

Nad Wielką Brytanią, widok na Londyn

W rankingach lotnisk, Heathrow (mówimy o czasach przed pandemią COVID-19) przodowało w Europie pod względem ilości pasażerów obsługiwanych tam rocznie. Ja nie zauważyłam, żeby różniło się jakoś specjalnie od innych, dużych lotnisk w weekendowych godzinach porannych. Może dlatego, że chciałam jak najszybciej się ulotnić – ogarnęłam więc Oyster Card – bilet elektroniczny na komunikację miejską w Londynie (5 funtów (~26 PLN, ~9.5 SGD) karta + środki na wykorzystanie) i kilkanaście przystanków metrem linii Piccadilly wysiadałam na stacji Earl’s Court, nieopodal której znajdował się mój hotel na weekend. Co ciekawe, nie wszystkie stacje mają klasyczne bramki wejściowe do metra, na niektórych dostęp na peron jest swobodny, a kartę trzeba odbić na czytniku stojącym gdzieś koło schodów lub filarów.

Konferencje zwykle odbywają się w pięknych hotelach, opłacanych z firmowych kont. Chętnie ugościliby mnie te kilka dni wcześniej, ale za wakacje trzeba zapłacić samemu, a elegancki pokój w centrum Londynu był zdecydowanie po za moim kręgiem zainteresowań finansowych. Mały hotel na obrzeżach dzielnicy Kensington wpasował się w nie trochę lepiej, w końcu zamierzałam tam tylko umyć się, spać i przechowywać rzeczy. To pierwsze mogło być dosyć utrudnione dla osoby słusznych rozmiarów, za sprawą dość unikalnego wejścia do łazienki, które było bardzo wąskie i wchodzić musiałam bokiem. Po za tą osobliwą aranżacją wnętrza, powstałą zapewne podczas przerabiania starej kamienicy na hotel, i drzwiami do pokoju zamykanych na słowo honoru, było całkiem przyzwoicie.

UK_I_03_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, bardzo wąskie wejście do łazienki w hotelu

Nie przyjechałam się jednak gościć – prysznic, chwila na wyciągnięcie nóg i strawienie śniadania z pobliskiej piekarni, które wciągnęłam w oczekiwaniu na pokój, przepakować plecak i wymarsz! Tradycyjnym elementem wielu, kilkudniowych konferencji, jest zwiedzanie głównych zabytków w mieście organizującym, dlatego planując weekend w Londynie postawiłam najpierw na lokalizacje, do których taka wycieczka raczej na pewno nie zawita. Zaczęłam od zalanego słońcem parku Greenwich, w którym można spędzić i cały dzień. Królewskie Obserwatorium Astronomiczne, Narodowe Muzeum Morskie, park jeleni, długie i malownicze ścieżki oplatające kilka stawów i pomników. Na to wszystko nie miałam jednak czasu, a mój cel był jeden: postawić jedną stopę na półkuli zachodniej a drugą na wschodniej! Południk zerowy przebiega przez tamtą okolicę, a jego odwzorowanie na ziemi dziedzińca obserwatorium przyciąga tłum turystów. Jest to jednak oznaczenie o wartości jedynie historycznej – wraz z rozwojem techniki satelitarnej, siatka geograficzna została doprecyzowana, a jej projekt WGS 84 został przyjęty jako jedyny obowiązujący na świecie. Południk zero został delikatnie przesunięty i przebiega jakieś 102 metry na wschód od swojego poprzednika (za Wikipedią). Może dzięki temu nie trzeba stać w kolejce do obserwatorium, bo linia wyznaczona jest też tuż za ścianą parku Greenwich? Takiego miejsca własnie szukałam i po krótkim spacerze piękną zielenią, stanęłam tuż przy skrzyżowaniu ulicy Park Vista i Feathers Place. Kreska i kilka kropek na ziemi, a bez tej systematyzacji GPS nie wyobrażamy już sobie życia.

UK_I_04_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, okolice Parku Greenwich, oznaczenie południka zerowego

Ze stacji Maze Hill ruszyłam dalej do London Bridge, żeby zobaczyć.. Tower Bridge. London Bridge, chociaż nazwa mogłaby sugerować coś bardziej spektakularnego, jest tylko niepozornym, betonowym mostem, który postawiono w latach 70. w miejsce starszych konstrukcji. „Następna w kolejce” przeprawa przez Tamizę – Tower Bridge – to znak rozpoznawczy miasta i kraju. XIX-wieczny most zwodzony, którego wygląd musiał harmonizować się ze stojącą przy brzegu Tower of London (Twierdza Londyńska) – budowlą pełniącą w swej, sięgającej początku w XI wieku, historii rolę pałacu, fortecy, więzienia a nawet zoo, obecnie skrywającą w swym skarbcu Brytyjską Koronę Państwową i inne błyskotki królewskie. Historyczny brzeg na północ od rzeki, kontrastuje z nowoczesnymi budynkami na południu. Przespacerowałam się przez most z jednej strony na drugą, podziwiając wszystko z zewnątrz – na wnętrza nie było czasu.

UK_I_05_Tower_Bridge_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Tower Bridge (Most Twierdzy) z przelatującym nad nim samolotem

UK_I_06_The_Shard_full_50_watermark

Wielka Brytania, Londyn, wieżowiec The Shard (of Glass) (nazwa w wolnym tłumaczeniu: kawałki rozbitego szkła)

UK_I_07_Tower_of_London_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Tower of London (Twierdza Londyńska)

UK_I_08_Byward_Tower_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Tower of London (Twierdza Londyńska), Byward Tower (Wieża Boczna)

Kontynuowałam pieszo pod St Paul’s Cathedral – Katedrę św. Pawła, jeden z najsłynniejszych kościołów anglikańskich w Wielkiej Brytanii. Monumentalna budowla przypomina mi trochę Bazylikę św. Piotra w Rzymie (nigdy nie widziałam tej drugiej na żywo, ale znając ją ze zdjęć widzę pewne podobieństwa). Tutaj odbył się ślub księcia Karola i księżnej Diany, a w ostatnią drogę odprawieni zostali Winston Churchill czy Margaret Thatcher.

UK_I_09_St_Paul_Cathedral_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, St Paul’s Cathedral (Katedra św. Pawła) z przelatującym nad nią samolotem

Zaczęłam odczuwać brak porządnego snu i zmianę strefy czasowej, dlatego czas było kończyć zwiedzanie. Czerwony, piętrowy autobus numer 8 podrzucił mnie w okolice ostatniej tego dnia lokalizacji na wirtualnym planie – The 100 Club przy Oxford Street, klub muzyczny, który nie ogranicza się co do wspieranych gatunków, a swego czasu był kluczową sceną bliskiego mi nurtu muzycznego – punk rocka.

UK_I_10_Club_100_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, The 100 Club

Na niedzielę udało mi się zorganizować bilet na absolutnie kluczową dla mnie atrakcję wizyty w Wielkiej Brytanii. Wejściówka obowiązywała od godziny 13.00, dlatego od rana miałam jeszcze trochę czasu. Spacerem z hotelu udałam się do Kensington Gardens i Hyde Park – ogromnych parków przedzielonych ulicą West Carriage Drive. Od zachodu, granicę parku wyznacza Pałac Kensington – miejsce narodzin królowej Wiktorii, który po za częścią muzealno-galeryjną, pozostaje oficjalną siedzibą wielu młodszych członków rodziny królewskiej, z najsłynniejszymi chyba Williamem i Kate na czele.

UK_I_11_Kensington_Palace_Side_Gate_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Kensington Palace Side Gate (Boczna Brama Pałacu Kensington)

W parkach tych znaleźć można wiele miejsc upamiętniających królową Wiktorię, jej męża Alberta czy księżną Dianę, która pozostała mieszkanką Pałacu po rozwodzie z księciem Karolem.

UK_I_12_Queen_Victoria_Statue_in_front_of_Kensington_Palace_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, pomnik królowej Victorii na tle pałacu Kensington

UK_I_13_The_Albert_Memorial_in_Kensington_Park_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Ogrody Kensington, pomnik księcia Alberta, męża królowej Wiktorii

UK_I_14_Diana_Memorial_Walk_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Ogrody Kensington, tablica ścieżki spacerowej upamiętniającej księżną Dianę

Oryginalny sposób na oświadczyny znalazł pewien Peter Hewitt – w 2009 roku, nieopodal Diana Memorial Fountain – fontanny upamiętniającej księżną Dianę, stawiana była rzeźba Serenity inspirowana egipską boginią natury. Rzeźbiarz wraz z galerią podarował ją Hyde Park w ramach zbiórki funduszy na budowę The LookOut – edukacyjnego i ekologicznego budynku w obrębie parku. Fundatorzy zostali utrwaleni na 1000 tabliczek dookoła rzeźby. Mam nadzieję, że Lisa Burke powiedziała: Tak!

UK_I_15_Serenity_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Park Hyde, rzeźba Serenity

UK_I_16_Plague_under_Serenity_Sculpture_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Park Hyde, tabliczka z oświadczynami pod rzeźbą Serenity

Czas kierować się dalej, jeszcze szybki rzut okiem na Marble Arch (Marmurowy Łuk), stojący tuż za północno-wschodnim rogiem parku monument, który kiedyś był ceremonialną bramą wjazdową pałacu Buckingham i ze stacji metra o tej samej nazwie, linią Central, z przesiadką na Oxford Circus w linię Victoria, dojechałam do stacji Euston, skąd zaczynała się moja dalsza przygoda. O tym jednak następnym razem, a poniżej kilka brytyjskich klasyków: czerwone skrzynki na listy, budki telefoniczne, charakterystyczne taksówki, wszelkiego rodzaju gadżety dla fanów rodziny królewskiej i metro (tube).

UK_I_17_Marble_Arch_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, Marble Arch (Łuk Marmurowy)

UK_I_18_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, klasyczna skrzynka na listy

UK_I_19_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, wysyłając pocztówki

UK_I_20_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, charakterystyczna budka telefoniczna

UK_I_21_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, typowe taksówki

UK_I_22_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, gadżety związane z rodziną królewską

UK_I_23_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, stacja metra Marble Arch

UK_I_24_50_size_watermark

Wielka Brytania, Londyn, stacja metra Oxford Circus